Gwałtownie wzrosła liczba odwołanych lub przesuniętych pierwszych ofert publicznych.
Zaledwie przed trzema tygodniami pisałem, że rynek pierwotny wydaje się odporny na zawirowania na giełdach spowodowane czy to obawami o stan finansów państw europejskich, czy to sytuacją w Afryce. Ostatnie dni pokazały, że optymizm inwestorów aktywnych w tzw. IPO chyba się wyczerpał. A być może spanikowali oferujący, widząc, że wskaźnik VDAX-NEW, czyli indeks zmian nastrojów na europejskim rynku akcji, doszedł do poziomu najwyższego od dziewięciu miesięcy. Dla przyszłych ofert zapewne nie bez znaczenia będzie też to, że debiutujące w piątek akcje Hutchison Port Holdings Trust na koniec dnia kosztowały o 6,9 proc. mniej niż w IPO.
Według informacji zebranych przez agencję Thomson Reuters, do 17 marca na całym świecie odwołano lub zawieszono 15 ofert, czyli więcej niż zarówno w styczniu, jak i lutym tego roku.
Jedną z ofiar jest warte 2,8 mld dol. IPO duńskiej firmy outsourcingowej ISS, której właścicielami są Goldman Sachs i szwedzki fundusz private equity EQT. Oferta miała przynieść pieniądze na zrefinansowanie długu. Nie przeprowadzono jej, mimo że zapisy złożyło 150 instytucji finansowych, które gotowe były kupić więcej akcji, niż oferowano. Powodem tej zaskakującej decyzji była niska, ale ciągle mieszcząca się we wstępnych widełkach cena emisyjna wynikająca ze złożonych zapisów.
W ostatnim tygodniu IPO przesunęła firma private equity Apollo Global Management (wartość oferty 500 mln dol.), a także chińska spółka Hilong Holdings (wartość blisko 190 mln dolarów). Francuska firma medialna Lagardere przesunęła wprowadzenie na rynek 20-proc. pakietu akcji płatnej telewizji Canal+.