W czwartek w Moskwie równolegle toczyły się dwa zjazdy Słusznej Sprawy, partii którą w połowie roku założył Michaił Prochorow (45 lat).
Abolicjoniści pod wodzą Andrieja Dunajewa uzyskali od władzy klauzulę legalności, a trzeci najbogatszy Rosjanin ogłosił, że rezygnuje z członkostwa w partii, która takim zachowaniem „dyskredytuje sama siebie". Prochorow zapowiedział, że nie wyklucza kandydowania w marcowych wyborach prezydenckich.
To co się stało, jest po myśli Kremla. Prochorow od początku krytykował poczynania Putina i Miedwiediewa, a jego partia zyskiwała w notowaniach i uchodziła za jedną z czterech, które miały się liczyć w najbliższych jesiennych wyborach parlamentarnych.
Jednak jego deklaracja startu w wyborach prezydenckich może skomplikować sytuację. Prochorowa stać na te wybory. Jest posiadaczem fortuny szacowanej przez Forbes w tym roku na 18 mld dol. (m. in. największy koncern wydobywający złoto Polus Zołoto i klubu NBA New Jersey Nets),
- Kierowanie krajem to jak zarządzanie wielką firmą. A ja pokazałem, że to potrafię — zapowiedział oligarcha. Wcześniej odważnie wypowiadał się m.in. o sprawie Jukosu i Chodorkowskiego określając ją jako „najbardziej znany przypadek, w którym biznes cierpi".