Tak samo jak w przypadku obowiązku ograniczenia emisji CO2. Nie da się bowiem wprowadzić w przemyśle i elektrowniach takich oszczędności, by sięgnęły 20 mld zł i nie były odczuwalne dla odbiorców.

W praktyce więc polskie zakłady czeka podwójne wyzwanie – koszty związane z redukcją dwutlenku węgla oraz pyłów. W pierwszym przypadku firmy mogą liczyć na część uprawnień do emisji za darmo, o ile Komisja Europejska zaakceptuje wniosek polskich władz w sprawie przydziału. Jednak gdy chodzi o emisję tlenków azotu i dwutlenku siarki to uprawnienia trzeba będzie kupić.

 

Czyste powietrze to marzenie każdego, ale „chcieć"  w przypadku Polski nie od razu znaczy „móc".  Nasz kraj – jak cała Unia – chroniąc klimat walczy z zanieczyszczeniami. Tyle że jesteśmy mniej skuteczni niż najbogatsze kraje Wspólnoty, bo mamy ciężki przemysł, stosunkowo tani węgiel – jako główne paliwo w elektrowniach i najpopularniejszy zimą opał w gospodarstwach domowych. Na dodatek chętniej kupujemy starsze samochody, a nie nowe, czyli ekonomiczne i mniej zanieczyszczające środowisko, i nie dlatego że nie chcemy, ale dlatego, że większości Polaków po prostu na nie nie stać. Nawet jeśli rząd będzie chciał wprowadzić dodatkowy podatek, by zniechęcić do starych samochodów, to na sukces nie powinien liczyć. Nie znaczy to jednak, że na czyste powietrze jak na zdrową żywność  stać tylko bogatych. Ale trzeba się liczyć z kosztami.