Jednocześnie, słyszałem ostatnio, że wcale nie masz najlepszego humoru. Podobno powyrywałeś sobie z brody całkiem sporo pukli, kiedy zorientowałeś się, że waluta, której używasz, przeżywa spore kłopoty. Musiałeś więc uczestniczyć w składce na ratowanie Grecji i w niekończących się negocjacjach między twoimi kolegami z eurolandu.
Dawanie prezentów akurat nie jest zresztą dla ciebie niczym przykrym. Gorzej, że koledzy nie mogą podobno dojść do porozumienia, więc patrzysz bezradnie na to, co się dzieje, i zazdrościsz kuzynom ze Szwecji, nadal spokojnie używającym swoich koron.
Poza tym nadchodzący rok wcale nie wygląda u ciebie różowo: wszystkie wróżki mówią, że wpadniecie w recesję, spadnie ci PKB i eksport, a wzrośnie bezrobocie. Poza tym twoja kochana Nokia robi teraz bokami, bo nie wytrzymuje dalekowschodniej konkurencji. Czyli innymi słowy będziesz musiał się sporo namęczyć, żeby skombinować dostatecznie dużo kasy na prezenty.
Jak na wszystko popatrzeć, wychodzi na to, że właściwie to ja powinienem dawać ci prezenty, a nie ty mnie. W końcu u mnie cały czas gospodarka nieźle się trzyma, złoty póki co jakoś opiera się zawirowaniom, firmy mają dużo gotówki, banki przynoszą zyski, ludzie wydają pieniądze, a minister Jacek Rostowski, zdaje się, przekonał agencje ratingowe, że ma zamiar przestać już zaciągać długi.
Ale jednak nie będę przesadzać z tą propagandą, bo u nas też wcale nie jest aż tak beztrosko. To prawda, że od czterech lat wszyscy nam zazdroszczą wzrostu gospodarczego (jeśli to twoja zasługa, to oczywiście bardzo ci dziękuję). Ale myślę sobie, że w przyszłym roku będziemy potrzebowali od ciebie sporo pomocy i spełnienia całej długiej listy życzeń.
•