Czas komisarzy nie minął. Są w całej Europie. Tylko zajmują się rynkami na różnych etapach ich rozwoju. Odpuszczają w jednym miejscu, przyciskają w drugim. U nas jest tak samo. Rynek się bardzo zmienia. Z nowej perspektywy widać, że dotychczasowe zadania UKE były trywialnie proste. Dziś są o wiele trudniejsze. Rynek się komplikuje: pojawiają się nowi gracze, tacy jak samorządy. Im trzeba pomóc zaistnieć na tym rynku, bo ich działalność jest specyficzna. Nie będą prowadzić działalności komercyjnej, tylko będą udostępniać swoje zasoby innym operatorom. Aby mogli to zrobić, na początku trzeba im pomóc w uzyskaniu zasobów operatora zasiedziałego, na zasadach jednakowych dla wszystkich operatorów, a potem trzeba samorządy nauczyć, jak się wykonuje nowy i przypisany wyłącznie sieciom budowanym ze środków publicznych obowiązek „open access" wynikający z prawa unijnego. Nigdy się nad tym obowiązkiem nie pastwiły nasze sądy, nie ma w tej kwestii precedensów i wzorów. Nauczenie samorządów nowego sposobu działania to zadanie na najbliższe dwa lata. Regulator musi przez ten czas znaleźć sposób na rozwiązanie wielu problemów. Za dwa lata operatorzy komercyjni zwrócą się do samorządów o udostępnienie infrastruktury. Do tego czasu muszą więc powstać zasady, warunki i ceny, po jakich to zrobią. To pokazuje, że regulatorzy zaczynają zajmować się zupełnie nowymi rzeczami.
W tym przypadku państwo będzie regulować państwo?
W jakimś sensie tak, choć samorząd to nie to samo co państwo. A i spółki, zarządzające infrastrukturą samorządów mogą mieć różny kształt: od czysto samorządowego po operatorów zewnętrznych.
Są jeszcze inne pola, na których będzie się musiał wykazać nowy szef UKE?
Jest ich mnóstwo. Będę chciała je zebrać i przekazać w postaci krótkiej listy. Co oczywiście nie oznacza, że będzie obowiązująca, bo każdy regulator wybiera własne priorytety. Na pewno jednym z nich będzie budowa światłowodów.
Spodziewa się Pani dużych zmian w podejściu do rynku po nowym prezesie UKE? Jest przestrzeń do takich zmian?
Przestrzeń jest zawsze, ale ma ona bardzo ścisłe granice. Te granice to zarówno prawo europejskie jak i to, co sądzi Komisja Europejska na temat poszczególnych regulacji. Jak wiadomo z nią się bardzo trudno dyskutuje. Ja to wiem najlepiej. Również dziś niektóre rozwiązania mnie zadziwiają, bo nie są „implementowalne" na naszym rynku.
Kto podejmie ostateczną decyzję w sprawie podziału Telekomunikacji Polskiej? Pierwotnie miała zapaść pod koniec 2011 r., potem w styczniu 2012 r.
Już nowy prezes UKE. Decyzji należy się spodziewać dopiero pod koniec 2012 r. Będzie bowiem wtedy, gdy TP wywiąże się z porozumienia. A do tego potrzeba jeszcze zmian w istotnych systemach informatycznych, tak, aby TP mogła spełnić warunek mówiący o równym traktowaniu wszystkich operatorów, tzw. warunek niedyskryminacji.
Pani była, przepraszam – jest, kontrowersyjnym prezesem UKE. Operatorzy wytoczyli urzędowi wiele procesów. Podsumuje Pani, ile ich w sumie było przez tych kilka lat?
Nie liczyłam. Ale pod tym względem UKE nie jest wyjątkiem na tle innych krajów. Wszyscy regulatorzy zmagają się z tym problemem, tak jak i wszyscy narzekają na jakość i tempo lokalnego sądownictwa, które po części zależy od liczebności i obłożenia właściwego sądu. Ale są też problemy wynikające ze zbiegu niekorzystnych interpretacji, których nie można było wcześniej przewidzieć. Przykład z naszego podwórka to słynna sprawa o MTR-y. Wzięła się stąd, że nasze sądy nie mogły dojść do porozumienia, który z pionów sądownictwa zajmie się pozwami operatorów komórkowych. Jeden z sędziów użył argumentu, że chodzi o „obowiązki regulacyjne". To sformułowanie „usłyszała" Komisja Europejska i pod pozorem braku notyfikacji uchyliła pierwsze decyzje obniżające stawki MTR z lat 2007-2008 nie bacząc, że był już rok 2009. Nawet pomagała nam potem przekonać sądy, że jest to nowy wymóg, nie istniejący w latach 2007-2008, ale było już za późno. Na szczęście udało się zamknąć ten problem dzięki porozumieniu z operatorami komórkowymi w tym roku. Po zakończeniu pracy będę chciała doprowadzić do powstania komentarza do wyroków sądów z lat 2006-2011.
Nie obawia się Pani, że operatorzy będą „ścigać" Panią, nawet po tym, jak przestanie Pani kierować UKE?
Aby mogli w ogóle dochodzić odszkodowania, sąd musiałby stwierdzić rażące naruszenie prawa i wynikającą z niego szkodę. A tak się nigdy nie stało.
Czy na naszym rynku jest jeszcze miejsce na nowych operatorów?
Na rynku mobilnym może się coś jeszcze wydarzyć. Choć uważam, że to w niewielkim stopniu zależy już od regulatora i istniejących graczy. Dziś trudno przewidywać, w którą stronę podąży rynek ze swoimi tendencjami do personalizacji i geolokalizacji. Jeśli pojawią się nowe, ciekawe usługi, to wzrośnie na nie popyt. Jeśli wzrośnie on w Polsce – być może pojawi się nowy gracz.
Przy założeniu, że pozostaniemy przy tradycyjnych usługach komórkowych, widzę tylko miejsce najwyżej dla graczy niszowych, takich jak wirtualni operatorzy.
Trzeba mieć jednak na uwadze i to, że rynek może się zmienić także dzięki integracji telekomunikacyjnych usług i ofert medialnych. Robi to dziś Grupa Solorza, ale myślę, że i grupa TP rozgląda się za partnerem medialnym. Zaczynamy mówić nie tylko o usługach mobilnych, ale o tym, jakie pakiety usług będą mieli do dyspozycji klienci. Pojawiają się nowe istotne dla regulatora tematy, takie jak sprawa neutralności sieci, przejrzystości umów, sądownictwa polubownego, prawa regulatora do nakładania obowiązków jakościowych (m.in. chodzi u o pomysł, aby zagwarantować, że świadczona usługa jest w minimum 90 proc. zgodna z deklarowaną). Uważam, że dziś regulator powinien mieć czas na przyjrzenie się rynkowi, tak aby stwierdzić, co w sieciach operatorów jest osiągalne, a co nie, gdzie są wąskie gardła i kto jest naprawdę winien temu, że klient końcowy nie dostaje „90 proc." tego, co zamówił. Wcale nie musi to być bezpośredni dostawca usługi. To rzeczy, które spowodują, że wzrośnie zapotrzebowanie na czynności kontrolne, czynności badawcze.
Budżet UKE na 2012 rok jest gotowy?
Jest teraz bodaj w Senacie. W Sejmie przyjęty został bez komentarza, a to oznacza, że nic do tego nie dodano (śmiech). Kwoty będą więc zbliżone do tych z 2011 r. Mogę tu powiedzieć, że tegoroczny budżet zrealizowaliśmy z naddatkiem około 30 mln zł. Na 23 grudnia wpływy do UKE wyniosły 541,4 mln zł, podczas gdy plan zakładał 511,5 mln zł. Nasze wydatki wyniosły natomiast 90,04 mln zł.
CV
Anna Streżyńska
(ur. 11 maja 1967 r.) jest z wykształcenia prawnikiem. W 1994 r. ukończyła studia na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 1995-1997 pracowała w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Potem przez trzy lata doradzała ministrom łączności w rządzie Jerzego Buzka. W latach 2001-2004 zajmowała stanowisko dyrektora w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową. Na przełomie 2005 i 2006 r., Streżyńska była podsekretarzem stanu ds. łączności w Ministerstwie Transportu i Budownictwa. Na stanowisko prezesa Urzędu komunikacji Elektronicznej (wtedy Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty) wskazał ją na przełomie 2005 r. i 2006 r. ówczesny premier - Kazimierz Marcinkiewicz, przeciwstawiając się opiniom Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Od 14 stycznia 2006 r. była p.o. prezesa UKE. 8 maja 2006 r. objęła fotel regulatora na 5 lat.