4,3 proc. re­al­ne­go wzro­stu pro­duk­tu kra­jo­we­go brut­to to wy­nik, któ­re­go mo­gą po­zaz­dro­ścić nie­mal w ca­łej Eu­ro­pie – stre­fa eu­ro jest prze­cież na gra­ni­cy re­ce­sji.

Za­chwyt nie po­wi­nien jed­nak utrzy­my­wać się zbyt dłu­go. 4,3 proc. to już hi­sto­ria. Te­raz pra­cu­je­my już na wy­nik ko­lej­ne­go ro­ku. I cho­ciaż je­go po­czą­tek – przy­naj­mniej pa­trząc na to, co dzie­je się na ryn­kach fi­nan­so­wych – wy­glą­da dość za­chę­ca­ją­co, to nie za­po­mi­naj­my o bar­dzo wie­lu czyn­ni­kach nie­pew­no­ści.

Ca­ły czas da­le­cy je­ste­śmy od za­koń­cze­nia kry­zy­su w eu­ro­lan­dzie. Ten kry­zys to nie tyl­ko ry­zy­ko, że kra­jo­wym fir­mom bę­dzie trud­niej sprze­da­wać swo­je to­wa­ry za gra­ni­cą. To rów­nież zu­peł­nie re­al­na moż­li­wość dal­sze­go ogra­ni­cze­nia do­stęp­no­ści kre­dy­tów, a więc na przy­kład kon­sump­cji pry­wat­nej czy wy­dat­ków sek­to­ra bu­dże­to­we­go.

Na tym nie ko­niec po­ten­cjal­nych pro­ble­mów. Weź­my in­we­sty­cje. Ubie­gły rok był pod tym wzglę­dem naj­lep­szy od wy­bu­chu kry­zy­su. Trze­ba jed­nak pa­mię­tać, że za ty­mi in­we­sty­cja­mi sto­ją pro­jek­ty nie pry­wat­nych firm, ale naj­czę­ściej pań­stwa – bli­sko 9 proc. to w głów­nej mie­rze efekt bu­do­wa­nia dróg czy sta­dio­nów na Eu­ro ­2012. Tych ostat­nich dru­gi raz sta­wiać nie bę­dzie­my. A roz­bu­do­wa dróg – czy sze­rzej: in­fra­struk­tu­ry – zo­sta­nie przy­ha­mo­wa­na, bo to w grun­cie rze­czy naj­ła­twiej­szy spo­sób na oszczęd­no­ści bu­dże­to­we.

Czy w tej sy­tu­acji nie ma żad­nych po­wo­dów do opty­mi­zmu? Nie­ko­niecz­nie. Pol­ska go­spo­dar­ka w ostat­nich la­tach za­ska­ki­wa­ła na plus. Oka­zy­wa­ło się, że kra­jo­wi przed­się­bior­cy by­li w sta­nie ra­dzić so­bie na­wet w cza­sach ostre­go kry­zy­su. Życz­my so­bie, że­by po­ra­dzi­li so­bie tak­że w 2012 r.