Skąd wziąć kapitał pobudzający wzrost gospodarczy

W latach rozpasania pożyczaliśmy bardzo drogo. Dzisiaj oprocentowanie naszych obligacji znacząco spada. Mało pożyczając, nie wykorzystujemy tego czynnika kreacji kapitału

Publikacja: 23.08.2012 07:00

Skąd wziąć kapitał pobudzający wzrost gospodarczy

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

Minister Jacek Rostowski zapewnia nas, że w przyszłym roku recesji nie będzie. Może ma rację. Z jego prognozy wzrostu PKB w tym roku (2,5 proc.) wynika jednak, że liczy się ze znaczącym spowolnieniem.

Prosty rachunek wskazuje, że aby zejść do takiego poziomu, w drugim półroczu PKB musi powiększać się o nie więcej niż 1,8 proc. Przy założeniu, że sytuacja w Europie nie ulegnie większej poprawie (a to oznacza, że nad Wisłą dalej będzie się pogarszać), prognoza Ministerstwa Finansów wydaje się bardzo optymistyczna. A to dlatego, że wyłączamy zasadniczy motor rozwoju w ostatnich latach, jakim były wydatki publiczne.

Po solidnym zastrzyku popytowym, jakim było powiększenie długu publicznego w ciągu trzech lat o 350 mld zł, weszliśmy w fazę, w której budżet zaczyna mieć ujemny wpływ na wielkość produkcji. Paradoks polega na tym, że dzieje się to w momencie, gdy dodatkowy bodziec dla słabnącej gospodarki byłby bardzo potrzebny i co więcej – stosunkowo tani.

W latach rozpasania pożyczaliśmy bardzo drogo i obecnie koszt obsługi naszego zadłużenia (5,4 proc.) należy do najwyższych w UE (po Rumunii). Dzisiaj nasz kraj cieszy się wielkim zainteresowaniem inwestorów i oprocentowanie obligacji leci na łeb i szyję. Mało pożyczając nie wykorzystujemy tego czynnika kreacji kapitału. A dodatkowo ponosimy koszt związany z umocnieniem złotego, co nie wpływa dodatnio na rozmiary eksportu. Można przypuszczać, że osłabienie popytu na zachodzie Europy wcale nie musi oznaczać spadku naszego eksportu, bo skąpi mieszkańcy tamtych krajów w czasie kryzysu chętniej kupują towary z niższej półki.

Cóż jednak robić! Z keynesowskim podkręcaniem koniunktury bodźcami fiskalnymi musimy się pożegnać, bo w 2013 roku rząd chce obniżyć deficyt sektora finansów publicznych do 2,2 proc., w 2014 roku – do 1,6 proc., a w 2015 roku – do 0,9 proc. PKB. Nie bardzo widzę ekonomiczny sens w polityce UE wymuszającej takie zacieśnienie fiskalne. Niewypłacalność Polsce nie grozi, a utrzymanie dodatniej dynamiki ma wpływ na sytuację w Europie. Cóż jednak robić? Nie dość, że weszliśmy między wrony, to jeszcze w krakaniu chcemy być prymusem.

Zrobić wiele się nie da. Pod względem oszczędności gospodarstw domowych (drugi czynnik kreacji kapitału) już sięgnęliśmy dna. W roku ubiegłym powiększyły się one tylko o 10 mld zł. Oznacza to, że stopa oszczędzania spadła poniżej 1 proc. (Argument, że jest to częściowo efekt redukcji przymusowych oszczędności w OFE, jest prawdziwy, ale nic dobrego z niego nie wynika; w następnych latach kapitał w OFE nie wzrośnie i nie będzie wydawany w finansach publicznych.)

Jeżeli dołożymy do tego najwyższe w Europie stopy procentowe, pogarszającą się sytuację finansową firm, co zmniejszy ich możliwości inwestowania ze środków własnych, stwierdzimy, że perspektywy kreacji kapitału i inwestycji wyglądają marnie. Dużo gorzej niż optymizm ministra Rostowskiego i jego zadowolenie z realizacji programu konwergencji.

Minister Jacek Rostowski zapewnia nas, że w przyszłym roku recesji nie będzie. Może ma rację. Z jego prognozy wzrostu PKB w tym roku (2,5 proc.) wynika jednak, że liczy się ze znaczącym spowolnieniem.

Prosty rachunek wskazuje, że aby zejść do takiego poziomu, w drugim półroczu PKB musi powiększać się o nie więcej niż 1,8 proc. Przy założeniu, że sytuacja w Europie nie ulegnie większej poprawie (a to oznacza, że nad Wisłą dalej będzie się pogarszać), prognoza Ministerstwa Finansów wydaje się bardzo optymistyczna. A to dlatego, że wyłączamy zasadniczy motor rozwoju w ostatnich latach, jakim były wydatki publiczne.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację