Rozmawialiśmy o tym, że wciąż wyższe wykształcenie daje najwięcej szans na aktywność zawodową, a najgorzej mają absolwentki szkół zawodowych - tylko 30 - 40 procent znajduje pracę w zawodzie. Godzina była przedpołudniowa i z rozmów kelnerów i kelnerek wynikało, że są studentami. Ciekawiło mnie jak zdaniem specjalisty taka praca może pomóc przyszłym magistrom w ich drodze zawodowej. Czy w ogóle może pomóc? Czy jest tylko sposobem na utrzymanie się na studiach? Rozmówca zaczął wymieniać: muszą nauczyć się punktualności, organizować sobie czas pomiędzy nauką a pracą, ich zajęcie w godzinach szczytu restauracyjnego jest stresujące, więc muszą pokonać stres i nauczyć się koncentracji. A na dodatek posługują się liczbami, bo muszą wydawać pieniądze. Zapewne młodzi ludzie inaczej traktują swoje kawiarniane doświadczenie zawodowe i gdy przyjdzie im w przyszłości pisać cv nie pomyślą by prezentować je tak jak analityk rynku pracy. Dla nich ważniejsze są stanowiska pracy, a nie kompetencje, czy umiejętności.

Podobne trudności mamy z oceną efektywności przedsiębiorczości Polaków. Z wszystkich pracujących co siódmy robi to na własny rachunek ( licząc w tym rolników indywidualnych). Ale większość traktuje samozatrudnienie jako erzac zatrudnienia i sposób na utrzymanie. Nie interesuje ich rozwijanie biznesu. Wiele z takich osób nie radzi sobie na rynku, gdy jest pozbawionych dotacji, czyli po roku. Dla kolejnych barierą trudną do pokonania jest płacenie po dwóch latach działalności wyższych składek ubezpieczeń społecznych. Gdy zmniejszają się dotacje z Funduszu Pracy, mniej napływa pieniędzy z Unii Europejskiej, mniej mamy samozatrudnionych. Warto jednak pamiętać nie o tym, że im się nie udało, ale właśnie, że przez rok, czy dwa dawali sobie radę. I mogą spróbować znowu bo: są punktualni, nauczyli się koncentracji ...