W Kancelarii Prezydenta powstał projekt ustawy "o zmianie niektórych ustaw w związku ze wzmocnieniem narzędzi ochrony krajobrazu". Pod urzędową nazwą kryje się dwuczęściowy projekt, który po pierwsze zaostrza przepisy dotyczące ochrony krajobrazu, a zwłaszcza lokowania tak zwanych dominant krajobrazowych (wiatraki, wieżowce) i, po drugie, wprowadza ograniczenia dla reklam w przestrzeni publicznej oraz podatek od tych reklam.
Mówiąc szczerze, mnie też się niektóre reklamy nie podobają, a skupiska wiatraków w pejzażu bywają irytujące. A gdyby ktoś powiesił płachtę 500 metrów na 500 metrów na północnej ścianie Giewontu pewnie zostałbym partyzantem. Ale to nie powód, żeby blokować energetykę wiatrową, a reklamy hurtowo likwidować. Jeśli dzięki interesowi z zimnym Lechem lub Żywcem można zgromadzić fundusze na konserwację rozpadającej się kamienicy – to wolę reklamę niż ruinę. Podobnie, jak mieszkańcy, którzy decydują dobrowolnie, że chcą przez pół roku siedzieć w ciemnych mieszkaniach, ale mieć nowe rury. Albo małorolni, którzy za opłatę dzierżawną akceptują szum wiatraków. Jednak zwolennikom zakazów lub ograniczeń rozpadające się pałacyki czy kamienice jakoś nie przeszkadzają.
Zanim zatem parlament raczy uchwalić ustawę warto zwrócić uwagę na kilka kwestii. Po pierwsze, jest to kolejna ustawa wprowadzająca ograniczenia na rynkach produktowych. Takie ustawy, które wprowadzają ograniczenia sanitarne, budowlane, elektryczne, w zatrudnieniu, podejmowaniu i prowadzeniu działalności gospodarczej, w uprawianiu zawodu itd. itd. z definicji hamują wzrost gospodarczy. Polska jest na polu ograniczeń rynków produktowych jednym z liderów, jak wynika z danych OECD, przez co ponosimy ciężkie straty we wzroście gospodarczym. W 2011 r. Bouis i Duval z OECD wyliczyli nawet , że produktywność w Polsce wzrosłaby najbardziej z wszystkich krajów OECD - o 6 procent w ciągu 5 lat i 13 w ciągu 10 proc., gdyby te ograniczenia racjonalnie, ale konsekwentnie i szybko likwidować.
Oczywiście, jedna ustawa krajobrazowa nie wstrząśnie energetyką czy rynkiem reklamy , ale wpisuje się w trend krępujący przedsiębiorczość. Jej zwolennicy powinni jasno powiedzieć obywatelom – cieszycie się z naszego pomysłu? To świetnie, ale wasza radość ma swoją cenę.
Niestety, tak zwane oceny skutków realizacji, obowiązkowo dołączane do wszystkich projektów ustaw, należy traktować z przymrużeniem oka. W przypadku tej ustawy autorzy przewidują pozytywny skutek dla budżetów samorządów i zarządców dróg (nowe wpływy) , ale nie podają w jakiej wysokości (piszą tylko w projekcie – uzupełnić). Uważają też , że fakt, iż elektrownie wiatrowe będą co najmniej znacznie trudniejsze w realizacji zostanie zrekompensowany działalnością agroturystyczną i turystyczną. Oczywiście nie ma w tej ocenie żadnych liczb i prognoz. Ktoś tak pomyślał i zapisał. Ponadto zdaniem autorów ustawa nie wpłynie na rynek pracy i poprawi konkurencyjność gospodarki, przedsiębiorczość i funkcjonowanie firm.