Reklama
Rozwiń

Bać się tych Chin, czy nie bać

Chiny niespodziewanie zwalniają. Ale to nie musi być zła wiadomość.

Publikacja: 22.06.2013 12:42

Bać się tych Chin, czy nie bać

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz rg Rafał Guz

Kiedy cały świat mówi o rozgrzewaniu gospodarek, Chińczycy podążają w odwrotnym kierunku. Chiński rząd aplikuje gospodarce lekkie chłodzenie. Od kilku miesięcy władze w Pekinie starają się ograniczyć aktywność finansową banków i podobnych instytucji, bo zaczęły obawiać się bańki cenowej na rynku nieruchomości i potencjalnego kryzysu finansowego. Gospodarka reaguje natychmiast – chiński PKB zamiast przyspieszać, jak oczekiwano powszechnie na początku roku, wydaje się wyraźnie zwalniać.

Jak zwykle w takich sytuacjach pojawia się pytanie, jak zareaguje reszta świata? Jak zwykle są dwa scenariusze: dobry i zły. I jak zwykle w ostatnich tygodniach ja napiszę coś optymistycznego. Moim zdaniem, jeżeli Chinom uda się uniknąć bardzo twardego lądowania, to spowolnienie tamtejszej gospodarki może być dla innych krajów, w tym Polski, korzystne.

Naturalnie, słabsza koniunktura w Chinach oznacza niższy import i przez to jest negatywnym bodźcem dla globalnego handlu. Taki kopniak w momencie, kiedy globalna gospodarka akurat próbuje podnieść się z kolan, może być odczuwalny. Jeżeli będzie to silny impuls, wówczas trzeba będzie odwołać świętowanie globalnego ożywienia.

Jednak równocześnie słabszy wzrost w Chinach oznacza niższe ceny surowców, w tym m.in. ropy. To zaś oznacza większą siłę nabywczą konsumentów w krajach zachodu i tym samym szanse na przyspieszenie popytu wewnętrznego. Warto zauważyć, że silny wzrost cen surowców w ostatnich latach był jednym z głównych powodów osłabienia polskiej gospodarki, bowiem doprowadził do spadku płac realnych i bezprecedensowego spadku konsumpcji prywatnej. Przy ograniczonej globalnej podaży surowców, ktoś musiał zapłacić cenę za wysysanie surowców przez Chiny i tę cenę płacili m.in. konsumenci w takich krajach jak Polska.

Do tego można dodać argument powtarzany tysiące razy w większość analiz na temat Chin – kraj ten musi zwiększyć udział konsumpcji w PKB. Jeżeli chińskim władzom uda się przestawić gospodarkę z inwestycji na konsumpcję w sposób uporządkowany, wówczas spowolnienie PKB nie musi oznaczać załamania popytu na globalne towary i usługi.

Chiny rozwijające się w tempie 5 proc. ze zrównoważonym udziałem inwestycji i konsumpcji mogą być dla świata bezpieczniejsze niż Chiny rosnące w tempie 9-10 proc. z narastającymi bańkami spekulacyjnymi i wstrząsami surowcowymi.

- Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości, publicysta

Kiedy cały świat mówi o rozgrzewaniu gospodarek, Chińczycy podążają w odwrotnym kierunku. Chiński rząd aplikuje gospodarce lekkie chłodzenie. Od kilku miesięcy władze w Pekinie starają się ograniczyć aktywność finansową banków i podobnych instytucji, bo zaczęły obawiać się bańki cenowej na rynku nieruchomości i potencjalnego kryzysu finansowego. Gospodarka reaguje natychmiast – chiński PKB zamiast przyspieszać, jak oczekiwano powszechnie na początku roku, wydaje się wyraźnie zwalniać.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Upały dołują światowe PKB
Opinie Ekonomiczne
Michał Hetmański, Kamil Laskowski: Hutnictwo to wyjątek od piastowskiej doktryny Tuska
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Obniżka podatków to miraż. Należałoby je podnieść – na obronę
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Wiadomość o śmierci Zachodu nieco przesadzona
Opinie Ekonomiczne
Marian Gorynia: Dlaczego organizujemy Kongres Ekonomistów Polskich?