W odpowiedzi na to agencja Bloomberg opublikowała listę około 30 wypowiedzi przedstawicieli Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, od 2010 r. do teraz, w których każda zapowiadała koniec kryzysu.
A wystarczyło, że szef Fed Ben Bernanke zapowiedział, że nie wyklucza, iż ewentualnie, pewnego odległego dnia, ale nie na pewno, tylko być może, stopniowo, zredukuje skalę druku pieniądza, i już rynki w Europie spanikowały. Szef EBC Mario Draghi musiał je ratować wprowadzeniem tzw. drogowskazu przyszłości, który obecnie wskazuje, że EBC utrzyma niskie stopy procentowe lub nawet je obniży w perspektywie dłuższej niż 12 miesięcy. EBC zastosował technikę drogowskazu przyszłości po raz pierwszy w historii. Problem polega na tym, że ten drogowskaz pokazuje na ślepą uliczkę.
Rekordowo niskie stopy banku centralnego mamy już od kilku lat, a efekty są takie, że według raportu miesięcznego EBC kredyt dla firm i dla gospodarstw domowych w strefie euro spada w tempie 3 proc. rocznie i jest to najszybsze tempo spadku w historii. W 2011 r. kredyt dla firm wynosił ponad 4,7 bln euro, a obecnie poniżej 4,5 bln euro. Widać, że wysiłki EBC idą na marne i tempo delewarowania w strefie euro przyspiesza.
Te spadki są szczególnie dotkliwe na peryferiach. Dane za maj dostępne na stronie Banku Centralnego Hiszpanii wskazują, że tam kredyt dla firm spada w tempie 7,3 proc. rocznie, a dla gospodarstw domowych w tempie 4,3 proc. rocznie. Obie ujemne dynamiki są rekordowe, jeszcze nigdy kredyt dla sektora prywatnego w Hiszpanii nie kurczył się tak gwałtownie, co oznacza, że Hiszpania nie ma szans na zakończenie recesji w tym roku i że bezrobocie w tym kraju w przyszłym roku prawdopodobnie przekroczy 30 proc.
Proces delewarowania będzie kontynuowany, przez kilka lat, może dekadę, bo europejskie banki mają za duże aktywa w relacji do kapitału. Zatem polityka niskich stóp procentowych nic nie da.