Co prawda złośliwi twierdzili, że przy mikrym wzroście gospodarczym i szalejących maszynach drukarskich zrealizowany będzie cel dokładnie przeciwstawny i w komunizmie będą wyłącznie pieniądze.
Ta prognoza wydaje się sprawdzać i to przede wszystkim w krajach, które komunizmu nie doświadczyły. Jedynym lekarstwem na obecny kryzys, jakie wymyślono, jest emisja pieniądza. Nikt oczywiście nie używa takiego brzydkiego słowa. Emitenci zatrudnili zapewne firmy poetycko-marketingowe, które wymyśliły tak piękne eufemizmy jak „ilościowe dostosowanie" czy „długoterminowe operacje refinansujące". Nie zmienia to jednak faktu, że pieniądz w rosnących ilościach powstaje z niczego i co gorsza, w nicość się obraca.
Gdy zestawimy bilionowe kwoty QE i LTRO z twardymi wskaźnikami makroekonomicznymi, to okaże się, że elastyczność tych dwóch wielkości wynosi zero koma zero. Jedynym skutkiem monetarnego pobudzania jest ożywienie rynków finansowych, wyrażające się 25-proc. w ciągu roku wzrostem wskaźników giełdowych na Wall Street i 20-proc. wzrostem na warszawskiej giełdzie.
Całą zabawę można by zatem uznać za produkcję żetonów do gry w ruletkę w największej szulerni świata „Casino Capitalism", gdyby nie to, że brak owego quantative easing mógłby mieć skutki jeszcze gorsze. Gdyby bowiem zaniechano sztucznych iniekcji dodatkowych kwot w system pieniężny, prawdopodobnie normalna emisja kredytowa byłaby za mała i spowodowałaby zamianę naszej pełzającej depresji w prawdziwy kryzys. Wprawdzie wymusiłoby to zmiany w realnej gospodarce, które po roku, dwóch czy pięciu przywróciłyby wzrost gospodarczy, ale dzisiaj tak bardzo nam się śpieszy, że nikt roku, dwóch... czekać nie będzie. Szkoda tylko, że wspomniane lekarstwo jest dostępne wyłącznie dla kolosów. A co mają robić średniacy tacy jak my?
Jeżeli jakiś obserwator uzna, że świat, w którym produkuje się pieniądze po to, aby produkować pieniądze i po to, żeby nie dopuścić do fatalnych skutków zaprzestania owej produkcji, jest szalony, nie będę protestował. W takim świecie przyszło mi żyć i sam go nie zmienię. Ale wszędzie szukam pociechy.