Czyli można mówić to samo, co inni napuszeni dyskutanci, ale nie brać odpowiedzialności za słowo, tłumacząc różne niespójnością konwencją felietonu. Zatem „lekka" forma ma swoje zalety. Nie ma ryzyka oskarżenia o stalinizm, tuskizm, zaprzedanie zachodnim grupom finansowym itp.
I tak, korzystając z tej taryfy ulgowej, postanowiłam wziąć udział w ogólnonarodowej dyskusji o OFE. W ramach bardzo uproszczonej metodologii należy zdefiniować podstawową kategorię, czyli czyje są pieniądze w OFE. Gdy to będzie jasne, reszta jest prosta. Właściciel wie, co zrobić. I ma do tego prawo.
Według zapomnianej już teorii praw własności, właściciel może dysponować bez ograniczeń przedmiotem swojej własności. Nawet, UWAGA, UWAGA, ten przedmiot zniszczyć.
A więc czyje są pieniądze w OFE?
1. ZUS-u – tak myślą ci, którzy pozostali w pierwszym filarze, a tę część składki, która płynie do OFE, traktują jako transfer zusowskich pieniędzy.