Trzeba przyznać, że w stosunku do innych akcji referendalnych tym razem mamy przynajmniej do czynienia z prawdziwym problemem, który niepokoi wielu ludzi, i z prawdziwą społeczną aktywnością. Jest to sytuacja odmienna niż w przypadku referendów kleconych przez polityków pragnących zastąpić na stanowiskach innych polityków albo przynajmniej usiłujących w ten sposób wywalczyć dla siebie dłuższy okres wymarzonej obecności w mediach.
Sprawa z objęciem obowiązkiem szkolnym 6-latków jest poważna i zasługuje na poważną dyskusję. Z obu stron sporu (umownie: rząd – rodzice) pada cały szereg argumentów, które są generalnie słuszne i powinny być wzięte pod uwagę przy podjęciu decyzji. I cały szereg kontrargumentów, które mogą owe słuszne argumenty osłabiać.
Rząd ma w ręce naprawdę silny atut. Międzynarodowe badania naprawdę pokazują, że odpowiednio zorganizowane wychowanie przedszkolne i szkolne małych dzieci daje świetne wyniki, pozwalające im lepiej radzić sobie w życiu. Pamiętam na przykład badania sprzed kilku lat pokazujące, że widoczną wówczas gołym okiem różnicę w jakości publicznej edukacji w Danii i Wielkiej Brytanii (na korzyść Danii) dawało się w znacznej mierze wyjaśnić właśnie solidną pracą przedszkoli i szkół w odniesieniu do małych dzieci. Jeśli dobrze pamiętam, człowiek, który urodził się w ubogiej rodzinie w Wielkiej Brytanii, z prawdopodobieństwem ponad 90 proc. w całym swym życiu pozostawał ubogi. W Danii owo „dziedziczenie" biedy udało się w ogromnym stopniu wyeliminować, właśnie dzięki wyrównującemu szanse systemowi przedszkolno-szkolnemu, obejmującemu bardzo małe dzieci. Na marginesie warto zauważyć, że systemem takim w niedużym stopniu zainteresowane są rodziny bogatsze i lepiej wykształcone, które i tak potrafią zapewnić swoim maluchom dobry start bez pomocy państwowego systemu edukacyjnego.
Kontrargumenty na temat „kradzieży dzieciństwa" i „przeciążenia wymaganiami" nie brzmią więc specjalnie przekonująco, zwłaszcza w sytuacji gdy w zdecydowanej większości państw europejskich normą jest zaczynanie nauki szkolnej w wieku 6 lat, a w niektórych krajach wręcz 5 lat. Wiedza naprawdę przydaje się w życiu, a rok wcześniejszy start do życia zawodowego to raczej korzyść niż strata.
Z drugiej jednak strony padają kontrargumenty na temat nieprzygotowania szkół na przyjęcie 6-latków. Zarówno techniczno-organizacyjnego, jak i programowego. Jeśli jest to prawdą, rzeczywiście lepiej całą rzecz odłożyć do czasu, aż będziemy na nią przygotowani.