Oczywiście ważny jest nie tylko obecny prezydent Maduro i poprzedni Chavez, lecz system, który wprowadzili, czyli socjalizm z dopiskiem boliwariański.
Skojarzył mi się z wykładem prof. Andrzeja Walickiego, który przedrukowuje weekendowa Wyborcza. Otóż jest to dość agresywny atak na neoliberałów, neokonserwatystów oraz oczywiście na diabelskiego diabła, czyli Leszka Balcerowicza, którzy zdaniem profesora Walickiego zawłaszczyli pojęcie liberalizmu. Tymczasem współczesny liberalizm to liberalizm - jak pisze Walicki - „społeczno- polityczny, demokratyczny i uspołeczniony, zaangażowany na rzecz równości i sprawiedliwości społecznej i respektujący niezbywalne prawa człowieka, w tym socjalne i kulturalne". Pewnie zresztą dla niektórych ideologów tak jest. Natomiast czym ten liberalizm ma się różnic od socjalizmu - dajmy na to boliwiariańskiego – nie wynika za bardzo z tekstu . W każdym razie jest pewne, że nowoczesny liberalizm to redystrybucja i wysokie podatki a nie wolny rynek, państwo opiekuńcze (nawet zbankrutowane), a nie wolność gospodarcza itd. itd.
Oczywiście za taki liberalizm należy grzecznie podziękować i poszukać innego określenia oddając liberalizm socjalistom, zielonym, mniejszościom seksualnym itd. Esej – wykład profesora Andrzeja Walickiego pokazuje jedynie, że pojęcia mogą być zawłaszczane równie łatwo jak ziemia na Dzikim Zachodzie. Można się nazwać prawicą, a być narodowym socjalistą i można być lewicowym socjalistą, a nazwać się liberałem. Profesor Walicki jest tak zacietrzewiony, że nawet tytuł wyboru pism klasycznych myślicieli na temat wolności, który przygotował Balcerowicz -„Odkrywając wolność" – jest dla niego „pretensjonalny".
Polemika o nazwy nie ma zatem sensu, zwłaszcza jeśli ktoś wyraźnie daje do zrozumienia, że poglądy ma utrwalone, a nazwę przywłaszczy ł i nie odda. Dlatego mam wrażenie, że w tej sytuacji jedyną osią, która po opisaniu coś mówi o systemie gospodarczym i społecznym jest oś między wolnością (indywidualną i gospodarczą) a etatyzmem czyli między W a E.
Dlatego jeśli minister skarbu mówi, że chętnie połączyłby państwowe firmy energetyczne, to można go na tej osi umieścić bardzo blisko E, bo przecież pod hasłem „narodowego czempiona" kryje się wówczas goły monopol państwowy, likwidujący szczątkową konkurencję w sektorze. Tak można ocenić każde przedsięwzięcie gospodarcze, prawne czy społeczne - czy poszerza sferę wolności, czy ją zmniejsza, uzależnia obywatela od państwa, czy przeciwnie. Na tej osi likwidacja OFE, której dzielnie przeciwstawia się coraz silniejszy ruch NieZaglosuje.pl też jest blisko punktu E.