Nasze aktywne działania mające na celu zainteresowanie ofertą jak najszerszego grona inwestorów instytucjonalnych, jak i indywidualnych – także tych zaczynających swoją przygodę z giełdą – pozwolą pozyskać nie tylko wartościowych akcjonariuszy, ale powinny również znacząco przyczynić się do wzrostu znaczenia polskiego rynku kapitałowego w Europie". Tymi słowami ówczesny minister Skarbu Państwa Aleksander Grad podsumował ofertę akcji JSW.
Dziś walory kopalni są o połowę tańsze, a spora część z ponad 172 tys. inwestorów indywidualnych, którzy zapisali się na akcje, poniosła realne lub papierowe straty. Ministra już nie ma, ale idea akcjonariatu obywatelskiego przyświeca rządowi nadal. A na czym polega? Na idiotycznych filmikach emitowanych w telewizji publicznej, w których jeden z bardziej rozpoznawalnych celebrytów opowiada o rynku kapitałowym. Całość wygląda jak reklamy OFE sprzed kilkunastu lat – tyle że filmiki są trochę dłuższe. Również lista płac na tzw. tyłówce jest dłuższa niż w niejednym oskarowym filmie. Inną formą działalności piarowej są wykłady na... uniwersytetach trzeciego wieku. Tu akurat rząd wydaje się konsekwentny. Wszak „reformując" system emerytalny, skazał emerytów na inwestowanie w akcje...
Na stronach internetowych akcjonariatu obywatelskiego próżno szukać natomiast informacji o niepaństwowych spółkach wchodzących na giełdę. Wygląda więc na to, że resort skarbu uruchomił machinę reklamową głównie do promowania „swoich" produktów. Jeśli projekt ten ma spełniać ważną rolę edukacyjną, a nie tylko propagandową, powinien traktować rynek kapitałowy jako całość.
Wtedy może nie byłby pasmem porażek. Na razie na kolejne działania piarowe niestety wciąż nabiera się sporo ludzi, o czym świadczy ponad 70 tys. inwestorów, którzy zapisali się na akcje Energi. Po pierwszym dniu notowań liczą straty.