Akcje na warszawskiej giełdzie trzeci dzień z rzędu tanieją. Główne indeksy już rano przebiły intradayowe minima ze środy. Szortujący inwestorzy mają więc wyraźną przewagę nad kupującymi. Najbardziej tracą spółki, których core biznes jest w jakiś sposób powiązany z Ukrainą.
GPW nie performuje jednak gorzej, niż inne emerging markets, a nawet giełdy zachodnioeuropejskie. Sugeruje to, że koniunktura na warszawskim parkiecie nie ma związku z polską ekonomią ani innymi lokalnymi czynnikami.
Spadki na GPW to więc raczej kwestia sentymentu na globalnych rynkach. Wprawdzie większość czwartkowych danych, napływających ze strefy euro, potwierdza, że jej outlook się poprawia, ale jednak nie wszystkie. Gorszy od pierwotnego okazał się np. finalny odczyt hiszpańskiego PKB za IV kwartał ub.r. Poza tym, nawet pozytywne informacje pozostają w cieniu wydarzeń na Krymie, które afektują już rynki na całym świecie.
Warto jednak odnotować, że na GPW inwestorzy dealują jednak dość niemrawo. Ewidentnie brakuje impulsów w postaci doniesień o akwizycjach, IPO czy choćby ratingach. Analitycy pokrywający spółki z GPW nie wydali też żadnych ważnych rekomendacji.
Niskie obroty na giełdzie, w połączeniu ze stabilnością cen polskich obligacji, sugerują – wbrew temu, o czym świadczyć może przecena złotego – że zagraniczny kapitał nadal jest wobec Polski przychylny. Potwierdzenia tej tezy będzie można szukać w piątkowych danych EPFR o flowach.