Pomóżmy Ukrainie. I sobie

Wraz z zaostrzaniem się rosyjskiej polityki rosną chęci do pomocy Ukrainie. Specjalny program wspierający wart 14-18 mld dolarów zapowiada Międzynarodowy Fundusz Walutowy, do tego 1,6 mld dol. chce dorzucić Japonia, a Komisja Europejska szykuje własny wart 1,6 mld euro pakiet pomocy finansowo- handlowej.

Publikacja: 28.03.2014 09:35

Pomóżmy Ukrainie. I sobie

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Do grona chętnych do pomocy już wcześniej przyłączyła się Polska,  choć na razie z dość ogólną deklaracją kilkuset milionów złotych pożyczki. Nawet jeśli koniec końców będzie to mniej, to powinniśmy zadbać, by pomoc była jak najbardziej efektywna. I to nie tylko dla obdarowanego, ale i dla pożyczkodawcy.

Nie mamy tu większego doświadczenia, bo dotychczas byliśmy raczej w tej pierwszej grupie - nie licząc pozarządowych głównie  charytatywnych akcji. Tu jednak chodzi nie tyle o filantropię (choć ta w przypadku Ukrainy także jest potrzebna), ale o biznes. Warto pamiętać, że kraje zachodnie, które z taką ochotą ruszyły nam z pomocą w latach 90.XX wieku, świetnie na tej pomocy zarobiły. Nie tylko zyskały dzięki niej duży,  rosnący rynek, ale i w międzyczasie Polska stała się eldorado dla zagranicznych firm doradczych.

Podobnie jest z wartym miliardy dolarów amerykańskim offsetem, a także ze środkami z UE. Według danych Brukseli, z każdego euro, które trafiło do nas ze wspólnotowej  kasy, ponad  60 eurocentów wróciło do krajów  „starej"  Unii w postaci zwiększonego  eksportu na nasz rynek, czy udziału zachodnich firm w dofinansowanych z Unii projektach. Spiesząc więc teraz Ukrainie z sąsiedzką pomocą  dobrze byłoby te zachodnie doświadczenia wziąć pod uwagę.

Jest już pierwszy sygnał, że to robimy ; to ogłoszony przed kilkoma dniami projekt prezydenta Komorowskiego, by utworzyć wart 300 mln zł fundusz wspierający małe firmy na Ukrainie. Co prawda to na razie wstępny plan, ale ciekawy; w ten sposób nie tylko uniknęlibyśmy ryzyka, że pomoc trafi do kieszeni oligarchów, ale też polskie firmy zyskałyby rzeszę wiarygodnych (bo sprawdzonych przez fundusz) partnerów.

Planując kolejne działania politycy (na czele z szefową resortu nauki i szkolnictwa wyższego) mogliby też pochylić się nad zgłoszoną niedawno na łamach 'Rz" propozycją prof. Grzegorza Kołodki, by szerzej otworzyć bramy polskich uczelni na studentów z Ukrainy. Niedawno złagodzenie przepisów wizowych to za mało. Szczególnie teraz przydałby się jakiś pakiet stypendialny, który pomógłby sfinansować studia zdolnej ukraińskiej młodzieży w Polsce. Owszem, będzie trochę kosztować, ale to nie tyle koszt, co inwestycja.

Do dziś pamiętam rozmowę z przedstawicielem francuskiego ministerstwa edukacji, który wyjaśniał, dlaczego Francji tak zależy na zagranicznych studentach. Nie chodzi o pieniądze z czesnego, bo te nie są tak duże. Najważniejsze jest to, że młodzi ludzie przez kilka lat studiów nasiąkają kulturą francuską, poznają ludzi i kraj, który staje się im bliski. A potem, gdy wrócą do siebie, zrobią kariery zostając menedżerami czy politykami, kultura, ludzie no i firmy z kraju studiów nadal będą im bliskie.

Do grona chętnych do pomocy już wcześniej przyłączyła się Polska,  choć na razie z dość ogólną deklaracją kilkuset milionów złotych pożyczki. Nawet jeśli koniec końców będzie to mniej, to powinniśmy zadbać, by pomoc była jak najbardziej efektywna. I to nie tylko dla obdarowanego, ale i dla pożyczkodawcy.

Nie mamy tu większego doświadczenia, bo dotychczas byliśmy raczej w tej pierwszej grupie - nie licząc pozarządowych głównie  charytatywnych akcji. Tu jednak chodzi nie tyle o filantropię (choć ta w przypadku Ukrainy także jest potrzebna), ale o biznes. Warto pamiętać, że kraje zachodnie, które z taką ochotą ruszyły nam z pomocą w latach 90.XX wieku, świetnie na tej pomocy zarobiły. Nie tylko zyskały dzięki niej duży,  rosnący rynek, ale i w międzyczasie Polska stała się eldorado dla zagranicznych firm doradczych.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację