Po pierwsze, iluzją okazały się niektóre założenia strefy euro, w tym m.in. stworzenie optymalnego obszaru walutowego i osiągnięcie takich jego cech, jak wysoki stopień elastyczności płac oraz mobilności siły roboczej i kapitału.
Po drugie, iluzją jest przekonanie, że wystarczy spełnić kryteria z Maastricht, aby kraj osiągnął sukces w strefie euro. Sama konwergencja nominalna nie jest wystarczająca. Konieczna jest konwergencja realna, czyli takie przygotowanie gospodarki, aby była ona konkurencyjna i mogła wracać do punktu równowagi m.in. bez wspomagania jej instrumentami polityki walutowej i pieniężnej.
Po trzecie, iluzją jest myślenie, że wstąpienie do strefy euro jest proste z punktu widzenia kryteriów innych niż ekonomiczne. Proces ten jest ogromnym przedsięwzięciem w zakresie zmiany prawa, dostosowania systemów informatycznych, wyboru scenariusza wprowadzenia wspólnej waluty, wyprodukowania i dystrybucji wystarczającej liczby monet euro. Wspomnieć należy też, że doświadczenia krajów wstępujących ostatnio do strefy euro nie mogą stanowić wzoru dla Polski, m.in. z powodu ich wielkości. Na przykład Łotwa, jako mały kraj liczący 2 mln mieszkańców, potrzebowała wybić aż 400 mln monet euro.
Po czwarte, zastanowienia wymaga, czy obecnie przeprowadzane reformy w strefie euro nie okażą się kolejną iluzją. Zmiany te mają na celu dalszą integrację, postępującą krok po kroku. Niemniej zakres oddziaływania reform jest różny. Na przykład kraje spoza strefy euro, które przystąpią do unii bankowej, nie będą miały dostępu do środków pomocowych EBC.
Ponadto iluzją okazała się już możliwość szybkiego i jednoczesnego wprowadzenia zmian składających się na unię bankową. Europejski nadzór bankowy zacznie bowiem funkcjonować najwcześniej od listopada, resolution (mechanizm zamykania banków mających kłopoty – red.) – prawdopodobnie od 2015 r., a wspólny system gwarantowania depozytów – nie wiadomo kiedy.