No, cóż... Niektórzy ludzie pisali dokładnie to samo od ponad dekady, ale jakoś to mało obchodziło światową opinię publiczną. Putin był wtedy dla niej młodym reformatorem chcącym ucywilizować Rosję.

Ten psychologiczny mechanizm nie powinien nas dziwić. Niedawno skończyłem czytać książkę Seana McMeekina „Największa grabież w historii. Jak bolszewicy złupili Rosję". Pięknie opisano tam jak szwedzcy, niemieccy, brytyjscy oraz inni zachodni przedsiębiorcy czerpali korzyści na interesach z bolszewikami. Świetnie tam pokazano jak bolszewicy oszukiwali chciwych niemieckich finansistów. Dobrze w tej książce przypomniano również umizgi zachodnich polityków i przedsiębiorców do bolszewickiego reżimu. W czasie, gdy miliony posiadaczy rosyjskich obligacji walczyły o uzyskanie odszkodowań za utopione w nich majątki tysiące ludzi miało pomysły na biznes w sowieckiej Rosji. Nic a nic nie obchodziła ich nieprzewidywalność tego kraju. Nie zwracali uwagi na to, że pieniądze, które ulokują w Bolszewii mogą do nich nigdy nie wrócić. Niektórzy z nich mocno się przejechali na sowieckich interesach – doprowadziły one np. do bankructwa zakłady Junkersa. "Rosja jest stacją benzynową udającą państwo" – mówi senator John McCain. „Bojkotowałbym rosyjskie towary, gdybym tylko mógł sobie przypomnieć, jakie rzeczy robią Rosjanie, poza smuceniem całego świata" – pisał brytyjski aktor Hough Laurie. Te prawdy wydają się oczywiste. Wciąż jednak mnóstwo chciwców z Niemiec czy Francji łudzi się, że Rosja będzie dla nich eldorado. Ta niewzruszona wiara w Rosję jest jedną z największych zagadek historii.