Rz: Zarówno Polska, jak ?i Czechy obchodzą w tym roku 25. rocznicę powrotu do demokracji. Czy uważa pan, ?że pod względem społeczno-ekonomicznym nasze kraje zrobiły przez ten czas wystarczająco dużo, ?by wykorzystać otrzymaną szansę?
Transformacja mogła przebiegać u nas oczywiście lepiej, ale również znacząco gorzej. Tym, co jest dla mnie ważne, jest to, że Polska i Czechy są teraz „standardowymi" krajami, które prócz tego, że są członkami elitarnych klubów, takich jak Unia Europejska, mają również „standardowe" problemy dotykające takich sektorów jak opieka zdrowotna, edukacja, system emerytalny, podatki, deficyty itp. Jedynym zjawiskiem, które mi się naprawdę nie podoba, a które utrzymaliśmy przez ostatnie 25 lat, jest bardzo silna korupcja polityczna. To coś ekstremalnie zawstydzającego i spowalniającego rozwój naszych krajów. Nasze kraje nie stworzyły też w tym czasie nic całkowicie nowego. Nie powstał środkowoeuropejski styl prowadzenia polityki. W mniejszym lub większym stopniu kopiowaliśmy zachodnie standardy. Z jednej strony to dobra wiadomość, z drugiej staliśmy się „standardowymi" europejskimi demokracjami z ich problemami.
Wielu ludzi z Europy Zachodniej lubi pokazywać kraje naszego regionu jako pozytywny przykład dla państw Europy Południowej. To Polska i Czechy miały „odrobić lekcję" i zachowywać dyscyplinę fiskalną. Czy uważa pan takie porównania za uprawnione?
Nie lubię kreślenia takich linii podziałów, ale uważam, że jedyną dobrą stroną podziału Europy na kraje Północy i Południa jest to, że stopniowo ludzie zapominają o podziale Wschód–Zachód. Również termin „gospodarki wschodzące" jest coraz rzadziej używany w odniesieniu do krajów europejskich. Ważne jest to, że podczas tego kryzysu to nie my sprawialiśmy kłopoty – no, może z małym wyjątkiem Węgier. Kryzys rozpoczął się na Zachodzie i to on nastręczał problemy. Inną interesującą rzeczą jest to, jak zmieniało się postrzeganie poszczególnych państw Grupy Wyszehradzkiej. Na początku Czechy były uznawane za bohatera transformacji ze względu na przeprowadzone u nas liberalne reformy gospodarcze. Później bohaterem były Węgry, bo zdołały przyciągnąć duże bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Potem liderem stała się Słowacja ze swoimi niskimi podatkami oraz reformami, a teraz palmę pierwszeństwa dzierży Polska. Jeśli ta logika się utrzyma, to następne w kolejności powinny być Czechy.
Jaka przyszłość czeka nasz region? Jak długo zajmie nam zasypywanie gospodarczej przepaści dzielącej nas od Zachodu?