Sukcesy to nie zasługa rządu

Andrzej Malinowski | Proste rezerwy gospodarki zostały wykorzystane. Jeśli nie zorganizujemy państwa na nowo, Polska zacznie przegrywać – mówi prezydent Pracodawców RP Annie Cieślak-Wróblewskiej i Pawłowi Jabłońskiemu.

Publikacja: 28.07.2014 05:00

Co z afery taśmowej wynika dla polskiego biznesu?

Uważam, że ta afera bezlitośnie obnażyła słabość naszego państwa. Pracodawcy RP niejednokrotnie w przeszłości zwracali na to uwagę; niestety proponowane przez nas programy naprawcze decydenci z reguły zbywali milczeniem. Najbardziej jednak przeraża nas stosunek części przedstawicieli administracji publicznej do biznesu – administracji, której wręcz obowiązkiem jest wspieranie przedsiębiorczości.

Co według Pana było takie złe w rozmowie Bartłomieja Sienkiewicza i Marka Belki?

To, że ze słów ministra przebija niechęć – czy wręcz wrogość – do pracodawców, uosobiona wobec jednego z nich. Jestem tym zszokowany, bowiem – przy całej nieufności do klasy rządzącej – do głowy by mi nie przyszło, że można wprost mówić o wykorzystaniu CBŚ i UKS jako „pożytecznego narzędzia do naszych gier z tłustymi misiami". To oczywiste, że nieuczciwi przedsiębiorcy muszą ponieść karę. Ale intencje ministra, nie mają nic wspólnego z dążeniem do sprawiedliwego karania osób, które na to zasługują.

Pana zdaniem ta wrogość słyszana na taśmach to część szerszego zjawiska czy incydent?

Myślę, że to zjawisko zdecydowanie szersze. Nie stawiam tej tezy po wysłuchaniu tylko tej jednej rozmowy, ale na podstawie wielokrotnych obserwacji sposobu zachowywania się różnych wysokiej rangi urzędników. I to od lat, niezależnie od barw politycznych koalicji tworzących zaplecza rządowe. Proszę zobaczyć, co się teraz dzieje z firmami, które przetrwały łupienie z wykorzystaniem opcji. Większość upadła. Te, które przetrwały, są teraz dożynane przez polską administrację skarbową. Gdzie tu interes państwa? Gdzie troska o gospodarkę? Zniszczone zostaną miejsca pracy, „dobici" przedsiębiorcy płacący podatki. Zwalniani pracownicy pójdą po zasiłki. Co więcej, Urzędy Kontroli Skarbowej naginają albo wręcz łamią prawo, byleby tylko dzisiaj dostać kilka złotych. A że przegrają w sądach za kilka lat? Kogo to obchodzi... To straszne, ale tak właśnie wygląda logika podejmowania wielu decyzji przez urzędników.

Cała afera może mieć korzenie w szpiegostwie gospodarczym. To być może biznes chciał skompromitować konkurentów czy urzędników?

Tak też mogło być. Choć, gdyby chodziło o tego typu działania, to zapewne nigdy nie dowiedzielibyśmy się o tych rozmowach. Warto pamiętać, że znamy tylko część nagrań. Osobiście najbardziej obawiam się ekonomicznych konsekwencji tej afery. Nie wiemy, jak inwestorzy zagraniczni mogą zareagować na stwierdzenie prominentnego urzędnika o „tłustych misiach" i o pomyśle okradania ich przez państwo.

Minister Sienkiewicz broni się, że to była prywatna rozmowa i skróty myślowe.

Podejrzewam, że publicznie tego by nie powtórzył. Pytanie więc, która jego twarz jest prawdziwa? Proszę zauważyć, że po ujawnieniu taśm minister przepraszał, ale głównie polityków. Nie stanął przed kamerami i nie przeprosił polskich przedsiębiorców. Skoro do dziś się z tego nie wycofał, to pewnie tak po prostu myśli. W obraźliwy sposób ocenia ludzi składających się na prawie 70 proc. budżetu, z którego utrzymywane są: MSW, podległe mu służby i cała sfera budżetowa. Warto to codziennie uświadamiać politykom i ludziom żyjącym z budżetu. Państwo nie ma innych pieniędzy niż te wpłacane przez nas wszystkich poprzez podatki.

Jakie inne jeszcze skutki gospodarcze może przynieść nieprzyjazna, zwłaszcza wobec dużych przedsiębiorców, atmosfera wśród urzędników i polityków?

Już dziś mamy fatalny system stanowienia prawa. Jeśli nałożą się na to jeszcze tego typu fobie wysokich urzędników państwowych, to gospodarka doprowadzone zostanie do opłakanego stanu. Urzędnicy średniego szczebla w swoim życiu przetrwali niejednego ministra. Patrzą, dostosowują się. Ta „umiejętność przetrwania" ma szczególnie negatywny wpływ na urzędników piszących projekty nowych przepisów. Dla pracodawców może to oznaczać jedno – kolejne bariery i utrudnienia, kolejne kontrole. Aby to ukrócić, oczekuję, że Premier zdecydowanie przerwie tę nakręcającą się spiralę. Potrzeba, aby jasno powiedział, że gospodarka jest dla rządu jednym z najważniejszych priorytetów – i taki punkt widzenia będzie obowiązywał wszystkich ministrów.

Czy afera taśmowa może wpłynąć na wizerunek biznesu, zwłaszcza tego dużego, w społeczeństwie?

I tak, i nie. Z jednej strony obserwujemy zdecydowaną poprawę postrzegania biznesu – i tego małego, rodzinnego i tego dużego - ze strony społeczeństwa. Zapewne wpływa na tę poprawę fakt, iż dzisiaj swoją działalność prowadzi ponad 2,5 mln Polaków. Z drugiej strony nagrane rozmowy pokazały, że własne państwo wielokrotnie stawia swój biznes w sytuacji trudnej do zaakceptowania. Mam nadzieję, że wiele osób zauważy w tych taśmach coś, co mnie bardzo mocno wzburzyło – pewien rodzaj niedopuszczalnej pogardy wobec ludzi ciężko pracujących zarówno na pomyślną przyszłość swoją i całego kraju.

Mamy widoczną niechęć całej klasy urzędniczej i politycznej czy dotyczy to wyłącznie obecnej koalicji?

To zasmucające, co teraz powiem, zwłaszcza w roku 25-lecia odzyskania wolności. Nazwa partii nie ma większego znaczenia, jeśli chodzi o codzienne relacje przedstawicieli państwa z ludźmi tworzącymi miejsca pracy. Powszechnym zachowaniem wśród polityków – także tych, którzy w życiu nie prowadzili nawet straganu z warzywami – jest przekonanie o tym, że wiedzą lepiej. Zawsze i przy każdej okazji. Skutki sami potem widzimy – są to kolejne kampanie deregulacyjne, oznaczające na ogół kolejne instytucje, które musimy utrzymywać, i przepisy, które trzeba omijać, by móc w ogóle prowadzić działalność.

Czy widzi Pan siłę polityczną, która mogłaby naprawdę wesprzeć przedsiębiorczość, czy szerzej – gospodarkę?

Każda siła polityczna na etapie konstruowania i prezentowania swoich programów przed wyborami obiecuje złote góry. Mocno się zastanawiam, czy jest w ogóle sens, by przed wyborami starać się analizować te programy, tak jak robiliśmy to dotychczas. Wszystkie obietnice i programy progospodarcze kończą się w momencie, gdy wrzucamy swoje głosy do urny. Ale ostrzegam: proste rezerwy polskiej gospodarki zostały już wykorzystane. Jeśli nie zorganizujemy naszego państwa na nowo, nie zaczniemy poważnie współpracować, tak aby było ono bardziej efektywne, Polska zacznie przegrywać i tracić swoją dzisiejszą pozycję. Warto także pamiętać o tym, że sukcesy gospodarcze to nie zasługa rządu, ale milionów ludzi, którzy codziennie rano wstają i ciężko pracują. Dla siebie, dla swoich rodzin, dla swojego państwa.

Za rok wybory. Kogo zamierzacie w nich poprzeć?

Pracodawcy RP są organizacją apolityczną; choć aktywność obywatelska naszych członków jest zapewne znacznie większa niż średnia krajowa. Rozmawiamy i z rządem, i z opozycją. Każdym rządem i każdą opozycją. Kiedyś Winston Churchill powiedział mądre zdanie o Wielkiej Brytanii, że nie ma wiecznych wrogów ani wiecznych przyjaciół. Ma tylko wieczne interesy. Pracodawcy RP wyznają dokładnie tę samą filozofię. Naszym „wiecznym interesem" i nadrzędnym celem jest rozwój gospodarczy i nowe miejsca pracy oraz większa liczba przedsiębiorczych Polaków. Aby te cele realizować gotowi jesteśmy współpracować ze wszystkimi siłami politycznymi.

Skoro po wyborach nie ma dialogu biznesu z politykami, to jesteśmy skazani na kontynuację obecnej sytuacji? Nie ma szans na pozytywne zmiany?

Jesteśmy po to, by domagać się od rządzących i opozycji poszanowania naszych obywatelskich praw i prawdziwej swobody w prowadzeniu działalności gospodarczej. Będziemy o te zasady nieustępliwie walczyć. Ale rzeczywiście, od dłuższego czasu brakuje autentycznego – nie zaś lukrowanego – dialogu decydentów z przedsiębiorcami. Nie wiem, czy z premedytacją i intencjonalnie, czy też nie, ale z biznesu uczyniono symbol zła. Bardzo chciałbym, by nasza klasa polityczna tyle samo czasu co na jałowe spory poświęciła na dyskusję o tym, jak uwolnić gospodarkę od bzdurnych przepisów. Zamiast np. prowadzić miałkie debaty o premierze technicznym bez większości parlamentarnej, lepiej zająć się np. przepisami podatkowymi dla nowo powstających biznesów.

Czy największym problemem biznesu są urzędnicy?

Dla nas największym problemem jest otoczenie prawne. Nasz kraj jest pewnie rekordzistą, jeśli chodzi o nowe regulacje. Małe i średnie przedsiębiorstwa nie są w stanie same monitorować tych zmian, dlatego jako organizacja staramy się je w tym wspierać. Ale ta „biegunka legislacyjna" przeraża nawet nas. Nie ma też funkcjonalnego systemu konsultowania ustaw; nawet dobre z punktu widzenia państwa propozycje nie są uwzględniane. Pierwotne teksty ustaw po przejściu drogi parlamentarnej są czasami mocno wypaczone, a chyba żadne akty prawne – nawet te dotyczące przedsiębiorców – nie przewidują dokonywania ocen ich skutków dla biznesu.

Ostatnie 25 lat niektórzy nazywają złotym wiekiem polskiej gospodarki. Mamy szansę na podobny sukces w kolejnym ćwierćwieczu?

Myślę, że tak. I nie jestem odosobniony w tej opinii. Różne opracowania gospodarczych futurologów pokazują, że w Polakach drzemie potężny potencjał. Jeśli znajdą się mądrzy politycy, którzy poprzez odpowiednie działania będą chcieli ten potencjał wykorzystać, to widzę kolejne 25 lat „złotego wieku". Potrzeba więcej zaufania i współpracy, zrozumienia dla racji drugiej strony – a zwłaszcza dla faktu, że nie ma nic zdrożnego w tym, że przedsiębiorczy Polacy chcą zarabiać pieniądze. Bo przecież jednocześnie zatrudnią pracowników i zapłacą podatek. A o to dokładnie chodzi. Przez minione 25 lat pokazaliśmy, że jest coś takiego jak polska przedsiębiorczość, że okrzepła nowa grupa społeczna – przedsiębiorcy. Z ubolewaniem jednak stwierdzam, że jest za dużo polityków, którym brak pełnego zrozumienia tych ważnych faktów.

Co z afery taśmowej wynika dla polskiego biznesu?

Uważam, że ta afera bezlitośnie obnażyła słabość naszego państwa. Pracodawcy RP niejednokrotnie w przeszłości zwracali na to uwagę; niestety proponowane przez nas programy naprawcze decydenci z reguły zbywali milczeniem. Najbardziej jednak przeraża nas stosunek części przedstawicieli administracji publicznej do biznesu – administracji, której wręcz obowiązkiem jest wspieranie przedsiębiorczości.

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację