Zestrzelenie 17 lipca samolotu linii Malaysia Airlines (lot MH17) na wschodzie Ukrainy przez rosyjskie rakiety ziemia–powietrze było punktem zwrotnym narastającego konfliktu na linii Rosja–Ukraina, napędzanego przez niezbyt subtelnie prowadzoną ingerencję Rosjan w sprawy sąsiada.
Warto zauważyć, że ten dokonany na peryferiach Europy akt barbarzyństwa może mieć poważne reperkusje gospodarcze, dotykające nie tylko Donieckiego Zagłębia Węglowego, ale również całego świata.
Cios we wzrost
W dobie narastającej niestabilności gospodarczej w Europie i USA oraz postępującej stagnacji gospodarczej w Rosji, atak oznacza, że straciliśmy nie tylko samolot, ale być może także szansę na szybkie wyjście z recesji.
W pierwszej kolejności konsekwencje katastrofy odczuje oczywiście przemysł lotniczy – i tak boleśnie doświadczający efektów spowolnienia wzrostu gospodarczego w krajach rozwiniętych w ciągu ostatnich sześciu lat. Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego (IATA) obniżyło prognozy zysków branży jeszcze przed ubiegłotygodniową katastrofą. Przed zaginięciem w marcu w Azji Południowo-Wschodniej innego samolotu Malaysia Airlines strata operacyjna tych linii za rok 2013 sięgała 370 mln dol.
Taka strata boli zresztą nie tylko finansowo. W tym sektorze gospodarki sukces zależy w dużej mierze od renomy i reputacji przewoźnika, a utrata zaufania klientów w związku z dwoma poważnymi katastrofami z rzędu może Malaysia Airlines bardzo zaszkodzić. Na dowód wystarczy przytoczyć straty American Airlines i United Airlines po tragedii z 11 września 2011 r. – samoloty obu firm zostały wówczas uprowadzone, obie też odnotowały w konsekwencji poważne straty (odpowiednio 39 proc. i 42 proc.).