Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego

Kryzys pomocowy to czas, kiedy Polska ma okazję pokazać swoją wiarygodność, nie opuszczając partnerów nawet wtedy, gdy robią to inni.

Publikacja: 29.04.2025 12:04

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski

Foto: PAP/Paweł Jaskółka

Podczas swojego dorocznego exposé w sejmie na temat zadań polskiej polityki zagranicznej, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zauważył, że „otoczenie międzynarodowe jest mniej przewidywalne niż 20 lat temu, ale Polska jest silniejsza”. Zgadza się, dokonaliśmy imponującego awansu do grona rozwiniętych, największych gospodarek świata. Jednak chcąc coraz więcej znaczyć w świecie i działać na rzecz stabilności środowiska międzynarodowego, musimy zadbać nie tylko o własne podwórko.

Ambicje te powinny wiązać się również z podejmowaniem wysiłków na rzecz rozwiązywania problemów dotykających społeczeństw innych państw w ramach polityki współpracy rozwojowej, która w exposé ministra nie zyskała ani odpowiedniej uwagi, ani nie doczekała się zapowiedzi konkretnych działań.

Tymczasem, warto zwrócić uwagę na obecne przemiany w światowej pomocy rozwojowej, bo potencjalnie niosą one kolejne globalne wyzwania, również dla Polski i jej otoczenia. Działanie wbrew tendencji do ograniczania współpracy rozwojowej przez kolejnych zachodnich donatorów byłoby nie tylko budowaniem wiarygodności w imię tak mocno podkreślanej przez Warszawę solidarności, ale też dbaniem o własne interesy.

Bieżący kontekst międzynarodowej współpracy na rzecz rozwoju

Pomoc rozwojowa jest specyficzną częścią polityki zagranicznej. Odkładając na bok niepopularne w niepewnych czasach argumenty moralne, spójrzmy na nią w kategoriach tak propagowanego przez obecną amerykańską administrację „dealu”. I to dealu o charakterze strategicznym pod każdym względem: politycznym, gospodarczym i społecznym.

Od czasu decyzji Donalda Trumpa o wstrzymaniu działalności Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID) i wycofywaniu się z realizacji Celów Zrównoważonego Rozwoju wiele napisano już o tym, jak decyzje te zagrażają zdrowiu i życiu tysięcy osób w krajach najsłabiej rozwiniętych, często dotkniętych kryzysami humanitarnymi. Jednak poza trudnym jeszcze do oszacowania poziomem krzywd wyrządzonych społeczeństwom państw rozwijających się, zawieszenie działań agencji szkodzi też społeczności państw wysoko rozwiniętych. Podważa zaufanie i wiarygodność względem amerykańskiej pomocy zagranicznej, a w przyszłości może zachęcić innych zachodnich dawców do zmiany podejścia do współpracy rozwojowej. W ostatnim czasie decyzje o cięciu pomocowych budżetów podjęto już w Holandii, Belgii, czy Zjednoczonym Królestwie. Ponadto, jeśli Zachód nie zareaguje szybko, znajdą się chętni do wypełnienia pomocowej luki, choćby tzw. wschodzący donatorzy jak Chiny, Turcja, czy państwa Zatoki Perskiej.

Czytaj więcej

Bartosz Cichocki: Po likwidacji USAID podnieśmy na Ukrainie porzuconą przez Amerykanów pałeczkę

Za przykład może tu posłużyć przypadek Mołdawii, gdzie oskarżenia kierowane przez polityków związanych z amerykańską administracją pod adresem USAID, iż jest to „grupa przestępcza”, to potencjalnie woda na młyn dla sił prorosyjskich chcących zdyskredytować organizacje promujące wartości demokratyczne, finansowane przez Zachód. O podobnych skutkach możemy pomyśleć w przypadku innych państw, jak choćby Gruzji, a w przyszłości niewykluczone, że Ukrainy.

To samo tyczy się też sytuacji w dalszym sąsiedztwie Unii Europejskiej (UE) – na Bliskim Wschodzie, w państwach północnoafrykańskich, a także Afryki Zachodniej i Środkowej. W rezultacie antyzachodnich kampanii dezinformacyjnych i rosnących w niektórych z tych państw wpływach Rosji, nietrudno wyobrazić sobie negatywne skutki dla odmienianego dziś przez wszystkie przypadki bezpieczeństwa całej UE – w tym Polski.

W 2022 roku Polska wywiązała się ze swoich międzynarodowych zobowiązań przeznaczania 0,33 proc. dochodu narodowego brutto (DNB) na oficjalną pomoc rozwojową

Polska współpraca rozwojowa jako element smart power?

W ostatnich latach Polska dokonała imponującego awansu do grona największych gospodarek świata. Jest nowoczesna, zamożna i ambitna. Aby utrzymać ten poziom i móc dalej się rozwijać, powinna inwestować w krajową infrastrukturę, rodzime firmy czy własną armię. Jednak chcąc coraz więcej znaczyć w świecie, powinna dbać nie tylko o własne podwórko. Wiąże się to więc również z podejmowaniem wysiłków na rzecz rozwiązywania problemów dotykających społeczeństw innych państw.

Jeśli wziąć pod uwagę ostatnie statystki, Polska na tle innych państw UE na pierwszy rzut oka nie wygląda najgorzej. W 2022 roku wywiązała się ze swoich międzynarodowych zobowiązań przeznaczania 0,33 proc. dochodu narodowego brutto (DNB) na oficjalną pomoc rozwojową (Official Development Assistance - ODA) i zrobiła to ponownie (choć już na granicy zobowiązania) w kolejnym roku. Jednak przyczyną tego wzrostu było wliczenie do ODA kosztów utrzymania ukraińskich uchodźców w Polsce. W 2023 r. było to nieco ponad 50 proc. oficjalnej pomocy rozwojowej (5,6 mld zł), co nie wynikało z rozwiązań strategicznych, ale stanowiło raczej „okazję” do zwiększenia pozycji Polski w międzynarodowych statystykach.

Poza niskim poziomem polskiej ODA (od 2016 do 2021 r. od 0,13 do 0,15 proc. DNB) sporo wątpliwości budzi także jakość systemu polskiej pomocy, w tym od wielu lat oceniana jako niewystarczająca koordynacja ze strony Ministerstwa Spraw Zagranicznych (MSZ) i brak jednolitej koncepcji efektywnego wykorzystywania pomocy rozwojowej w realizacji założeń polskiej polityki zagranicznej. Polsce wciąż daleko do spojrzenia na pomoc rozwojową jako na element jej smart power, czyli inteligentnej siły, łączącej jej miękki (soft) i twardy (hard) wymiar, a także budowania swojej globalnej, czy chociaż regionalnej, pozycji pomocowej.

Polska ma dobrze rozwiniętą sieć pomocowych i humanitarnych organizacji pozarządowych

Czego nam dziś brakuje?

Położenie geograficzne Polski i obecna sytuacja międzynarodowa nie powinny pozwalać nam na decyzje w polityce współpracy rozwojowej podobne do tych podjętych przez Holandię czy Belgię. Co więcej, jeśli wziąć pod uwagę, że dotychczasowe wysiłki na rzecz budowy odporności i stabilności w państwach priorytetowych dla Polski, takich jak Ukraina, Gruzja czy Mołdawia, spoczywały głównie na barkach UE i Stanów Zjednoczonych (amerykańskie wsparcie gospodarcze przekazane dla Ukrainy w 2024 r. wyniosło 6 mld dolarów, i to USAID była w zdecydowanej mierze odpowiedzialna za te środki) to niepokojąca sytuacja w tej części świata powinna skłaniać nas do zwiększenia naszej współpracy rozwojowej. Głos Warszawy musi brzmieć głośniej niż kiedykolwiek, aby luka pozostawiona przez innych zachodnich donatorów była jak najmniejsza i aby nie doszło do rozlania się destabilizacji w sąsiednich regionach.

Kryzys pomocowy to czas, kiedy Polska ma okazję pokazać swoją wiarygodność, nie opuszczając partnerów nawet wtedy, gdy robią to inni (szczególnie, kiedy może to przynieść destabilizację). To czas tworzenia strategii współpracy z państwami partnerskimi. Niezbędne są także konkretne zmiany w systemie polskiej współpracy rozwojowej: zwiększanie nakładów na ODA i budowanie krajowej platformy współpracy, dialogu i edukacji, połączonych wspólnie wypracowaną wizją polskiej pomocy, wdrażaną przez dobrego koordynatora. MSZ ma sporo na głowie, a zasoby dość ograniczone. Może warto więc oddelegować część zadań, skoro są chętni?

Polska ma dobrze rozwiniętą sieć pomocowych i humanitarnych organizacji pozarządowych, a o sile sprawnego społeczeństwa obywatelskiego można było się przekonać chociażby przy kryzysie uchodźczym 2022 roku. Od wielu lat wiele z organizacji pozarządowych zajmujących się pomocą rozwojową i humanitarną zrzeszonych jest w Grupie Zagranica, co daje platformę do współdziałania. W naszym systemie współpracy rozwojowej sprawnie funkcjonuje też Fundacja Solidarności Międzynarodowej (FSM), rozpatrywana do objęcia roli agencji współpracy rozwojowej, której to zadania dziś w praktyce realizuje.

Polska ma teraz okazję, by wziąć większą odpowiedzialność za kształtowanie stabilnego środowiska międzynarodowego, bo to przede wszystkim państwa takie jak nasze na tym korzystają, a w przypadku destabilizacji na tym tracą

Formalne stworzenie takiej agencji, dysponującej zwiększonymi zasobami, jest ważne w kontekście budowy odporności polskiego systemu na wstrząsy w postaci zmian w MSZ, ale także dla retencji talentów i ekspertyzy, zachowania pamięci instytucjonalnej, budowania marki, rozpoznawalności i wiarygodności u partnerów zagranicznych, a tym samym tworzenia warunków dla wspierania innych polskich podmiotów włączających się w pomoc rozwojową i humanitarną. Wiele państw europejskich takie agencje posiada (np. Francja, Niemcy, Hiszpania, ale i Czechy, Słowacja czy Litwa), a ich działalność stanowi wsparcie w skutecznym pozyskiwaniu środków UE na prowadzenie projektów rozwojowych.

W Polsce dobrym krokiem w kierunku rozwijania systemu są ostatnie zmiany legislacyjne rozszerzające rolę Banku Gospodarstwa Krajowego w pomocy rozwojowej i tworzące Finansowy Instrument Współpracy Rozwojowej, który powinien ułatwić zaangażowanie firm. Na razie udział polskich firm i organizacji pozarządowych we współpracy rozwojowej na poziomie UE utrzymuje się na niskim poziomie, na co warto zwrócić uwagę w kontekście nadchodzącej modernizacji i odbudowy Ukrainy oraz wsparcia dla przeprowadzenia niezbędnych reform na jej drodze do akcesji do UE.

Polska ma teraz okazję, by wziąć większą odpowiedzialność za kształtowanie stabilnego środowiska międzynarodowego, bo to przede wszystkim państwa takie jak nasze na tym korzystają, a w przypadku destabilizacji na tym tracą. Niewykluczone, że w obliczu zmieniającego się paradygmatu współpracy rozwojowej i głębokich cięć nakładów zintensyfikowane działania mogą być spóźnione. Jednak nie można z nich rezygnować - państwo z taką pozycją gospodarczą i znajdujące się w takim położeniu jak Polska ma nie tylko moralny obowiązek solidarności z innymi, ale też wymaga tego jej żywotny interes.

O autorach

Oskar Jan Chmiel, Katarzyna Zalas-Kamińska

Dr Oskar Jan Chmiel, CASE – Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych. Dr Katarzyna Zalas-Kamińska, Instytut Politologii, Uniwersytet Wrocławski.

Podczas swojego dorocznego exposé w sejmie na temat zadań polskiej polityki zagranicznej, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zauważył, że „otoczenie międzynarodowe jest mniej przewidywalne niż 20 lat temu, ale Polska jest silniejsza”. Zgadza się, dokonaliśmy imponującego awansu do grona rozwiniętych, największych gospodarek świata. Jednak chcąc coraz więcej znaczyć w świecie i działać na rzecz stabilności środowiska międzynarodowego, musimy zadbać nie tylko o własne podwórko.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Jak skrócić tydzień pracy w Polsce
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz W. Kołodko: Szeroki świat czy narodowy zaścianek?