Z zaciekawieniem obserwuję przymiarki do Zgromadzenia Izby Adwokackiej w Warszawie, w tym publikacje kandydatek na stanowisko dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej. Czytam publikowane posty, rekomendacje osób, z którymi chciałyby współpracować, podsumowania dokonań i plany na realizację wyzwań stojących przed stołeczną palestrą. Choć niewątpliwie sytuacja, w której o zaufanie adwokatów ubiegać się będą (być może wyłącznie) dwie kobiety, należy do wyjątkowych w historii adwokatury, nie mogę pozbyć się wrażenia, że przebiegiem tych wyborów są zainteresowani niemal wyłącznie kandydaci. Czy to moja perspektywa jest błędna, bo osobiście nie angażuję się już w struktury samorządu, czy też jednak faktycznie zainteresowanie jest nikłe, a jeśli tak, to z jakiej przyczyny? Kto wie, może nigdy nie byli zainteresowani tą kwestią, a jedynie doświadczenie własne dawało podstawy przypuszczać, że za tzw. starych dobrych czasów było inaczej?