Kiedy przyszło do płacenia jęknął: „Już zapomniałem jaka u nas droga kawa. Tam za espresso – choć żaden Włoch tak nie powie, bo u nich to się nazywa normale – płaciłem euro, a jak lokal luksusowy, to troszkę więcej. A u nas za 5 zł nie ma mowy o kawie".
Urlopowicze, którzy byli w innych europejskich, rozwiniętych, czyli tzw. zachodnich krajach potwierdzają: w tych drogich dla nas regionach za 4,5 zł można wypić dobry napój.
Właściciele kawiarni pytani dlaczego u nas takie ceny mówią chórem to samo: klin podatkowy, wysokie koszty pracy, wysoki czynsz za lokale, trudno dostępne kredyty, ogromne wymagania Sanepidu, drogi prąd i – co najważniejsze - mały obrót, bo kto w Polsce chodzi na kawę?
Nawet jeśli ktoś nie rozumie tych ekonomicznych terminów widzi, że fachowcy mają całą litanię argumentów.
Tyle że niedawno koło redakcji pan postawił barobus i serwuje z niego kawę. Nie ma kosztów czynszu, nie ma personelu, nic za wystrój lokalu i tyle samo za jego wyposażenie, czystość jak to w barobusie, jak z podatkami – nie wiem. Wiem, że kawa z barobusa kosztuje a to 6, a to 8, a to 9 złotych ...