Pozytywna dlatego, że zwykli, detaliczni inwestorzy pokazują, iż potrafią stanąć do walki o swoje prawa przeciwko finansowym grubym rybom. Niecodzienna, gdyż wskazuje na ogromną przepaść między standardami ochrony drobnych inwestorów w Polsce i w USA.
W Stanach Zjednoczonych wielki pozew przeciwko Facebookowi i blisko 40 instytucjom oraz osobom zaangażowanym w ofertę publiczną tego portalu społecznościowego złożono już w zeszłym roku. Amerykański nadzorca rynku kapitałowego – SEC ?– bardzo szybko ukarał giełdę Nasdaq za półgodzinne opóźnienie w rozpoczęciu obrotów akcjami Facebooka. Za oceanem sprawy manipulacji kursami akcji, wykorzystywania poufnych informacji do gry giełdowej czy zatajania kluczowych danych finansowych są traktowane bardzo poważnie. Co jakiś czas FBI chwali się rozbiciem siatki insiderów manipulujących akcjami na szkodę inwestorów.
Jordan Belfort, uwieczniony w filmie „Wilk z Wall Street", trafił za kratki właśnie za manipulacje kursami akcji spółek groszowych. Steven Cohen, jedna z gwiazd sektora funduszy hedgingowych, musiał zapłacić 1,8 mld dolarów kary za wykorzystywanie poufnych informacji do spekulowania na giełdzie. Wymiar sprawiedliwości nie jest też pobłażliwy dla celebrytów – Martha Stewart, guru stylu, dostała za podobne przestępstwo dziesięć miesięcy ograniczenia wolności.
System nie jest oczywiście doskonały. Wielu przestępcom finansowym udaje się uniknąć sprawiedliwości, ale przynajmniej w USA starają się chronić inwestorów przed takimi osobnikami.
A w Polsce? Najsłynniejsza „afera 100 sekund" (sprawa manipulacji kontraktami terminowymi na warszawskiej giełdzie z 4 lutego 2004 r.) dotychczas nie została rozliczona. A najwyższa kara za manipulację giełdową – milion złotych w sprawie spółki Pażur – została wydana po blisko dziesięciu latach od popełnienia przestępstwa, trzy miesiące przed przedawnieniem. No, cóż... Pewnie jakiś rządowy oficjel powinien powiedzieć: Sorry, takie mamy urzędy i sądy...