Wiem, że w głowach niektórych już po przeczytaniu tych kilku zdań błyskawicznie pojawiła się myśl: Jakie statystyki? Przecież zgodnie z popularnym porzekadłem istnieje prawda, półprawda i statystyki właśnie, które nie za bardzo oddają rzeczywistość. Warto jednak spojrzeć na te liczby, żeby uświadomić sobie, o czym m.in. mówi się dziś w tzw. „polskim Davos". Nasze PKB w ostatnich ośmiu latach rocznie rosło średnio o 3.9 proc. Nie ma drugiego takiego kraju w Europie, który rozwijałby się tak szybko. Grecja w tym czasie, co roku traciła ponad 2 proc. swojej gospodarki. Do naszego wyniku zbliżyła się jedynie Słowacja. Inne kraje mogą się cieszyć, jeśli miały wzrost choćby na poziomie połowy naszego. Polski eksport w tym czasie rósł o ponad 6 proc. rocznie. Więcej sprzedawali tylko Litwini, Rumuni, Węgrzy i Słowacy. Wiem, że przez konflikt na Wschodzie sporo pewnie w tym roku się zmieni, ale przedsiębiorcy już na początku 2014 pokazali, że jak im nie idzie za wschodnią granicą to przestawiają się na inne kierunki. Wydaje mi się, zatem, że wcale nie będzie tak źle jak niektórzy wieszczą.
Pora na bezrobocie. Choć w tym przypadku, że statystykami można polemizować najbardziej. To, w Polsce w ciągu ośmiu ostatnich lat spadło o 3,5 punktu procentowego. Można powiedzieć nie dużo. Jednak tylko Niemcom w tym czasie udało się zbić je bardziej. Nasi zachodni sąsiedzi obniżyli je o 4,9 pp. Reszcie krajów albo praktycznie się nie zmieniło, albo drastycznie wzrosło. I wcale nie trzeba podawać tu tylko Grecji i Hiszpanii, gdzie dziś bez pracy jest po dwadzieścia kilka procent osób. Cypr – wzrost o 11,5 pp. Irlandia – wzrost o 8.5 pp. Włochy – 5.4 pp. Nawet w Wielkiej Brytanii zwiększyło się ono o 2,2 pp. W Polsce jednak połowa narzeka, że pracy nie można znaleźć, druga połowa (przedsiębiorcy), że nie ma pracowników. I jedni i drudzy mają rację. Niestety. Znam właściciela firmy, który od tygodni szuka kilku dobrych handlowców i jest ich w stanie zatrudnić od zaraz. Nie może znaleźć. Problem w tym, ze mieszka w Warszawie. Tu bezrobocie nie istnieje. Tymczasem we wschodnich województwach ludzie chcieliby pracować a nie mają gdzie...
Wracając do Krynicy. Choć wielu potwierdzi, że kryzys finansowy mamy za sobą to nikt nie powie, że przed nami świetlana przyszłość. Nie powie choćby ze względu na Rosję i Ukrainę, bo nie wiadomo jak konflikt się zakończy i jak wpłynie na europejską w tym polską gospodarkę. Na razie jednak przewiduje się, że będziemy mieli w najbliższych latach jeden z najwyższych wzrostów gospodarczych w gronie dwudziestu ośmiu państw Unii. Pracujemy, więc dalej by móc wreszcie mówić o tym mleku i miodzie płynącym w Polsce. Może za kolejne siedem, osiem lat przy podobnym wzroście gospodarczym jak do tej pory to powiedzenie będzie bardziej uprawnione.