Fakty jednak mówią same za siebie – popyt wewnętrzny ma się dobrze, inwestycje przyspieszają, a firmy coraz mniej boją się brać kredyty, z drugiej strony zaś banki chętniej ich udzielają. Zapewne równie dobrze, o ile nie lepiej będzie w ostatnich trzech miesiącach roku. Co prawda mieliśmy znów długi weekend połączony ze Świętem Niepodległości – co powoli staje się specjalnością Polaków – ale pogoda jest wiosenna, budownictwo więc nie przewiduje zastoju, a przed nami święta, a więc szaleństwo zakupów. A jak obliczył Deloitte, tegoroczne świąteczne wydatki Polaków będą wyższe o 13 proc. w stosunku do ubiegłego roku. Jest to najwyższy procentowy wzrost w Europie. Na prezenty, jedzenie oraz spotkania z najbliższymi polska rodzina planuje wydać prawie 1.160 zł. Wprawdzie, jak wynika z raportu, Polacy skoncentrują się przede wszystkim na praktycznych prezentach, które w większości kupią w tańszych sklepach, ale nie zmienia to faktu, że są hojni i pieniądze wydają.

To pewnie także wiąże się z większą skłonnością do zaciągania kredytów, o ile więc banki nie będą utrudniały tak firmom, jak i indywidualnym klientom sięgania po pożyczki, gospodarka będzie się kręciła. Co prawda jest tez druga strona medalu – brak spowolnienia odbiera Radzie Polityki Pieniężnej argument za dalszymi obniżkami stóp procentowych, czego spodziewał się rynek – kredyty nie będą więc tanieć. To jednak jest dobra informacja, dla wszystkich, którzy próbują cokolwiek odłożyć i dostać przyzwoity procent z bankowych lokat. No i złoty przy tak dobrych wskaźnikach makro nie ma powodów, aby słabnąć w odniesieniu do innych walut.

Reasumując końcówka roku, raz że ciepła, dwa z dobrymi odczytami wskaźników makroekonomicznych i – sadząc z deklarowanej hojności świątecznej rodaków – szykującymi się zasobnymi świętami nie daje nam powodów do niezadowolenia. Oby jeszcze zimna na święta dopisała i tym razem nie zaskoczyła drogowców.