Tanie linie to także mistrzowie kombinowania – cena, którą zainteresowany konsument widzi na początku, to dopiero wstęp do kolejnych opłat za jakikolwiek bagaż, sposób płatności, możliwość skorzystania z płatnego, ale lepszego miejsca w kolejce na lotnisku. Wymieniać można jeszcze długo, a mimo to na pewno będą jeszcze kolejne efekty inwencji kreatywnych menedżerów tanich linii. Nie wiadomo, czy twórca Ryanaira faktycznie żartuje, mówiąc o płatnych toaletach i miejscach stojących w samolotach...

W przypadku takich linii klient dostaje to, za co zapłaci. Trafi na oddalone od miasta lotnisko, lecąc bez posiłku, ale trzy godziny na europejskiej trasie można chyba wytrzymać bez przeżuwania? Co prawda masa ludzi nie jest w stanie obejrzeć filmu bez baterii fastfoodowych przekąsek i dla nich taki lot to problem.

Boom na tanie latanie spowodował niestety także eksplozję ambicji samorządowców. Nagle niemal każde miasto za punkt ambicji postawiło sobie lotnisko, nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi i jakiemukolwiek rachunkowi ekonomicznemu. Czasami chore ambicje powstrzymuje Komisja Europejska, która zablokowała plan budowy lotniska w Gdyni. Skoro ma Gdańsk, to w Gdyni też chcieli – przy takim toku rozumowania niedługo Sopot pewnie doszedłby do podobnego wniosku.

Dzisiaj większość takich niepotrzebnych portów traci pieniądze i pewnie – podobnie jak w Hiszpanii – przyjdzie się nam zmierzyć z lotniskami widmami: zamkniętymi bądź na to czekającymi. Samorządy będą miały pomniki, na jakie zasłużyły.