Od dłuższego już czasu nie zdarzyło się, żeby kielecki salon obronny odbywał się w środku tak gęstego sezonu politycznego.
Głęboki związek polityki ze sprawami obronnymi to konstatacja z rzędu banalnych. Tak jest, było i będzie. Sprawą podstawową jest jednak to, żeby polityka nie była siłą destrukcyjną wobec kwestii obronności. W całkiem niedalekiej przecież przeszłości wystarczało, aby ktoś z najwyższych kręgów władzy „nie doceniał" spraw obronności, i mieliśmy zapewnioną wieloletnią stagnację.
To się zmieniło. Myślę, że mamy tutaj do czynienia z jednym z największych osiągnięć Polski ostatnich lat, wypracowanym zresztą niezależnie od barw politycznych. Nikt już nie kwestionuje potrzeby głębokiej modernizacji naszych sił zbrojnych, jej głównych kierunków, a co najważniejsze – konieczności wydawania dużych pieniędzy na ten cel. Oczywiście można ironizować, że ten ogólny zapał do dozbrajania się w sposób znaczący został wsparty przez rozwój sytuacji geopolitycznej, ale de facto tak nie jest. To, co się dzieje za granicą, musiało trafić – i trafiło – na odpowiednie podglebie u nas, w kraju.
Zatem maszyna ruszyła i trudno sobie wyobrazić, żeby proces modernizacji armii został jakkolwiek powstrzymany. Oczywiście, decyzje podjęte od zeszłorocznego MSPO – śmigłowce, Wisła – wzbudzają wiele dyskusji. Ale na szczęście te emocje nie wiążą się z paraliżującym wpływem na decyzje następne. Narew, bezzałogowce, okręty podwodne – te systemy i sprzęt po prostu muszą się znaleźć w polskim wojsku. I się znajdą, na szczęście już na stałe pali się polityczne zielone światło. Oraz – co równie ważne – istnieje szerokie przyzwolenie społeczne. Ludzie po prostu chcą, żebyśmy byli bardziej bezpieczni.
Mamy zatem bardzo dobre warunki brzegowe. Chodzi o to, by je umiejętnie wykorzystać. Jedną z podstawowych kwestii jest rola polskiego przemysłu obronnego. Oczywiście – powinna być jak największa. Ale warto być również realistą. Rola polskiego przemysłu powinna być także jak najbardziej efektywna. A wiadomo, że sporej części rozwiązań nie mamy i nie dorobimy się ich w ciągu najbliższych lat. Może więc zamiast snuć mało realne wizje, należy uruchamiać mechanizmy wdrażające najkorzystniejsze ścieżki z partnerami zagranicznymi? Może zamiast żywić złudzenia o szybkim uczynieniu z Polski zbrojeniowej potęgi, postawić na rozwój organiczny, wolniejszy, ale być może bardziej skuteczny?