Zielone światło dla modernizacji polskiej armii

Wydawałoby się, że to polityka bezwzględnie dyktuje warunki gry. Zwłaszcza teraz, na przełomie lata i jesieni 2015 roku, pomiędzy jednymi i drugimi wyborami, gdy liczne znaki zapytania dotyczą też referendum bądź referendów, które wdarły się do powakacyjnego kalendarza.

Publikacja: 31.08.2015 21:13

Marcin Piasecki

Marcin Piasecki

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Od dłuższego już czasu nie zdarzyło się, żeby kielecki salon obronny odbywał się w środku tak gęstego sezonu politycznego.

Głęboki związek polityki ze sprawami obronnymi to konstatacja z rzędu banalnych. Tak jest, było i będzie. Sprawą podstawową jest jednak to, żeby polityka nie była siłą destrukcyjną wobec kwestii obronności. W całkiem niedalekiej przecież przeszłości wystarczało, aby ktoś z najwyższych kręgów władzy „nie doceniał" spraw obronności, i mieliśmy zapewnioną wieloletnią stagnację.

To się zmieniło. Myślę, że mamy tutaj do czynienia z jednym z największych osiągnięć Polski ostatnich lat, wypracowanym zresztą niezależnie od barw politycznych. Nikt już nie kwestionuje potrzeby głębokiej modernizacji naszych sił zbrojnych, jej głównych kierunków, a co najważniejsze – konieczności wydawania dużych pieniędzy na ten cel. Oczywiście można ironizować, że ten ogólny zapał do dozbrajania się w sposób znaczący został wsparty przez rozwój sytuacji geopolitycznej, ale de facto tak nie jest. To, co się dzieje za granicą, musiało trafić – i trafiło – na odpowiednie podglebie u nas, w kraju.

Zatem maszyna ruszyła i trudno sobie wyobrazić, żeby proces modernizacji armii został jakkolwiek powstrzymany. Oczywiście, decyzje podjęte od zeszłorocznego MSPO – śmigłowce, Wisła – wzbudzają wiele dyskusji. Ale na szczęście te emocje nie wiążą się z paraliżującym wpływem na decyzje następne. Narew, bezzałogowce, okręty podwodne – te systemy i sprzęt po prostu muszą się znaleźć w polskim wojsku. I się znajdą, na szczęście już na stałe pali się polityczne zielone światło. Oraz – co równie ważne – istnieje szerokie przyzwolenie społeczne. Ludzie po prostu chcą, żebyśmy byli bardziej bezpieczni.

Mamy zatem bardzo dobre warunki brzegowe. Chodzi o to, by je umiejętnie wykorzystać. Jedną z podstawowych kwestii jest rola polskiego przemysłu obronnego. Oczywiście – powinna być jak największa. Ale warto być również realistą. Rola polskiego przemysłu powinna być także jak najbardziej efektywna. A wiadomo, że sporej części rozwiązań nie mamy i nie dorobimy się ich w ciągu najbliższych lat. Może więc zamiast snuć mało realne wizje, należy uruchamiać mechanizmy wdrażające najkorzystniejsze ścieżki z partnerami zagranicznymi? Może zamiast żywić złudzenia o szybkim uczynieniu z Polski zbrojeniowej potęgi, postawić na rozwój organiczny, wolniejszy, ale być może bardziej skuteczny?

O tym warto rozmawiać i kielecki salon jest jednym z najlepszych miejsc na taką dyskusję. A jest ona jak najbardziej potrzebna, gdyż – powtarzam – proces ruszył i nie zapowiada się, żeby cokolwiek go powstrzymało.

Od dłuższego już czasu nie zdarzyło się, żeby kielecki salon obronny odbywał się w środku tak gęstego sezonu politycznego.

Głęboki związek polityki ze sprawami obronnymi to konstatacja z rzędu banalnych. Tak jest, było i będzie. Sprawą podstawową jest jednak to, żeby polityka nie była siłą destrukcyjną wobec kwestii obronności. W całkiem niedalekiej przecież przeszłości wystarczało, aby ktoś z najwyższych kręgów władzy „nie doceniał" spraw obronności, i mieliśmy zapewnioną wieloletnią stagnację.

Pozostało 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację