Zamówienia publiczne – apel do obecnych i przyszłych rządzących

Czy ktokolwiek może sobie wyobrazić urząd odpowiedzialny za wydawanie przez budżet państwa ok. 160 mld zł rocznie pozbawiony osoby odpowiedzialnej za prawidłowość ich wydawania? – pyta przewodniczący Rady Zamówień Publicznych przy Konfederacji Lewiatan.

Publikacja: 22.10.2015 21:00

Zamówienia publiczne – apel do obecnych i przyszłych rządzących

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Problem właściwego zarządzania zamówieniami publicznymi w ostatnich latach został zbagatelizowany przez rządzącą koalicję PO–PSL. Jest to chyba jedyny taki przypadek w historii zamówień publicznych nie tylko w Polsce, ale także w całej Unii Europejskiej. Przesadzam? Znajdźcie mi więc w Europie państwo, w którym funkcję prezesa tak ważnego dla gospodarki urzędu sprawuje od ponad roku osoba „pełniąca obowiązki". Czy jest drugie takie państwo, w którym urząd funkcjonuje bez dyrektora generalnego, bez dyrektora departamentu prawnego i bez prezesa, a jedyną osobą zdolną do reprezentowania urzędu jest wiceprezes? Czy ktokolwiek może sobie wyobrazić urząd odpowiedzialny za wydawanie przez budżet państwa ok. 160 mld zł rocznie, pozbawiony osoby odpowiedzialnej za prawidłowość ich wydawania?

Pewnie nie, bo zarówno nasza historia, jak i historia Europy takiej sytuacji nie odnotowała. Kilkanaście dni temu premier Kopacz poinformowała opinię publiczną o zatwierdzeniu programów związanych z inwestycjami drogowymi i kolejowymi. Nikomu jednak nie przyszło do głowy, że do tego, aby programy te przeprowadzić, potrzebny jest sprawnie działający urząd dbający o uczciwe przeprowadzenie przetargów związanych z tymi inwestycjami. Rozumiem, że może ktoś uznał, iż urząd ten nie ma większego wpływu na system zamówień publicznych w naszym kraju – z czym w świetle wydarzeń z ostatnich dwóch lat mogę w pełni się zgodzić.

Jeśli tak uznali rządzący naszym krajem, to należy go szybko zlikwidować i zastąpić instytucją, która przejmie odpowiedzialność za zasadne i uczciwe wydawanie ogromnych publicznych pieniędzy. Dla porządku przypominam, że słowo „publiczne" oznacza pochodzące z naszych obywatelskich portfeli, a w ostatnim czasie odnoszę niepokojące wrażenie, że są one wydawane w sposób wyjątkowo beztroski.

Dwa lata temu posłowie Platformy Obywatelskiej – dostrzegając zagrożenia dla wydatków publicznych środków tylko i wyłącznie w oparciu o kryterium najniższej ceny, bez poszanowania prawa przysługującego przedsiębiorcom wynikającego z kodeksu cywilnego oraz prawa przysługującego pracownikom, a wynikającego z prawa pracy – złożyli projekt nowelizacji ustawy – Prawo zamówień publicznych. Po licznych negocjacjach z rządem i przy aktywnym poparciu pracodawców i związków zawodowych po półtora roku udało się uchwalić nowelizację, która w znaczącym stopniu ograniczyła dominację kryterium ceny, wprowadziła zapisy obligujące zamawiających do waloryzacji umów w sytuacji, gdy zmianie ulega minimalne wynagrodzenie, stawka ZUS i VAT, oraz umożliwiła zamawiającym zapis w specyfikacji przetargowej wymogu umowy o pracę „kiedy charakter pracy tego wymaga".

Oprócz tych trzech, w moim odczuciu najważniejszych, zmian ustawodawca wprowadził wiele innych porządkujących system zamówień publicznych w naszym kraju. W obliczu tak szerokich i istotnych zmian przewidział również, że zamawiający mogą mieć problemy z wprowadzeniem części z nich w życie, jak choćby tych związanych ze stosowaniem kryteriów pozacenowych. W związku z powyższym nałożył na prezesa Urzędu Zamówień Publicznych obowiązek opracowania tzw. dobrych praktyk w zamówieniach publicznych. Celem takiego opracowania było wskazanie zamawiającym, jak w sposób najbardziej racjonalny i korzystny dla państwa, a więc również jego obywateli, wydawać publiczne pieniądze. Niestety, Urząd Zamówień Publicznych zlekceważył sobie postanowienia najwyższej władzy ustawodawczej, jaką jest w naszym kraju parlament, i przez 11 miesięcy od dnia uchwalenia ustawy nie wykonał zobowiązania, jakie mocą ustawy zostało na niego nałożone.

W promocję zmian w ustawie zaangażowała się premier Kopacz (apel do urzędów państwowych), a także minister pracy (apel do samorządów), minister skarbu (apel do spółek skarbu państwa), związki pracodawców i związki zawodowe (licznie podejmowane i popularyzowane w mediach wspólne stanowiska), a wskazany w ustawie Urząd Zamówień Publicznych pozostał bierny.

Spytacie, jak to możliwe? Jak możliwa jest tak daleko idąca ignorancja urzędników i poczucie bezkarności? Dlaczego przez 11 miesięcy nikt nie zainteresował się ich pracą? Niestety, jest to możliwe. Prezes Urzędu Zamówień Publicznych w świetle obowiązującej ustawy jest podległy prezesowi Rady Ministrów. Utarło się jednak w ostatnich kilku latach, że wpływ na jego decyzje mają wszyscy ministrowie, których w danym momencie problem zamówień publicznych dotyczy.

Pewnie wszystkim czytającym ten tekst nasuwa się pytanie: co należy zmienić? Urzędników? No cóż, nie rozwiąże to problemu systemowo. Po pierwsze, należałoby wyznaczyć właściwą pozycję prezesa Urzędu Zamówień Publicznych. Zasadne byłoby z pewnością przywrócenie jego kadencyjności. Po drugie, dokonanie zmian w systemie orzeczniczym. Nie chcąc wyważać częściowo otwartych drzwi, pozwolę sobie przywołać zapisy „Białej księgi" opracowanej przez Ministerstwo Gospodarki, która wskazuje na konieczność nie tylko zmian prawnych, ale również organizacyjnych w systemie zamówień publicznych. Za jedne z najważniejszy uznano w niej zmianę w systemie orzeczniczym przez powołanie jednego, wyspecjalizowanego sądu okręgowego, który będzie orzekał w sprawach związanych z zamówieniami publicznymi. Obecnie przygotowanie składów orzekających jest dalekie od profesjonalizmu i podejścia merytorycznego, ponieważ ten sam sędzia może orzekać w sprawie rozwodowej, a chwilę później dotyczącej zamówień publicznych.

Apeluję do rządzących. Niezależnie od tego, kiedy i kto przejmie władzę – uporządkujcie system zamówień publicznych, system, w którym wydajemy 160 mld zł polskich podatników. Wszystkie partie od prawa do lewa deklarują podwyższenie wynagrodzeń pracowników, poprawę kondycji polskich przedsiębiorców, zwiększenie efektywności wydatków budżetowych. Myślę, że należy zacząć od naprawy systemu zamówień publicznych. Czy chcemy czy też nie chcemy, rynek komercyjny (otwarty) bierze z niego przykład. Zamówienia publiczne w ostatnich latach wpłynęły znacząco na degradację wynagrodzeń na rynku otwartym, być może dobrze zreformowany rynek zamówień publicznych przyczyni się teraz do naprawy rynku komercyjnego?

Jak zmienić polskie prawo

„Misja POLSKA" to wspólna akcja „Rzeczpospolitej" i polskich przedsiębiorców, której celem jest reforma państwa na podstawie doświadczenia i potencjału prywatnych przedsiębiorstw. Jeśli prowadzisz firmę z polskim kapitałem i na bazie swoich doświadczeń wiesz, co warto zmienić w polskim prawie, aby firmy rodzime mogły swobodnie konkurować z firmami zagranicznymi, przyłącz się do „Misji POLSKA". Na bazie postulatów zgłoszonych przez przedsiębiorców Rada Programowa opracuje białą księgę, którą po wyborach redakcja przekaże nowemu rządowi. ?

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację