Przechodząc dwa dni temu obok ambasady Kanady, odetchnąłem z ulgą. Nad gmachem nadal powiewała flaga z liściem klonu, nie wydawało się też, by ktoś się szykował do wyprowadzki. To ważne, bo przecież gdyby Donald Trump rzeczywiście zmienił północnego sąsiada w 51. stan USA, ambasada byłaby zapewne niepotrzebna.
Do zmiany Kanady w stan raczej nie dojdzie (nie byłby to zresztą pierwszy taki plan: już w czasie amerykańskiej wojny o niepodległość zbuntowane kolonie proponowały, by dołączył do nich Quebec, a w roku 1930 amerykańska armia opracowała plan zajęcia Kanady w razie wojny z Imperium Brytyjskim). Ale to nie powinno nas uspokajać, bo choć USA pewnie nie wyślą żołnierzy na podbój sąsiada, to wydanie mu wojny handlowej nie jest wykluczone.