Podobnie jak to, że w takiej sytuacji nastąpić może albo pogrzebanie idei leżącej u podstaw powołania Unii do życia, albo jej wzmocnienie.

Ostatnie działania zmierzające do stworzenia wspólnego rynku energii świadczą jednak o tym, że działania Brukseli konsekwentnie zmierzają w jednym kierunku. Komisja Europejska przedstawiła właśnie raport o stanie prac na unią energetyczną – ideą promowaną najpierw przez Jerzego Buzka, a następnie Donalda Tuska. Gdy czyta się główne postulaty, widać, że liczyć się będzie raczej solidarność niż partykularne interesy krajów. Dla nas ważne jest to, że Bruksela podważa zasadność trzeciej i czwartek nitki gazociągu Nord Stream. Na gazociągu zależało Niemcom, ale godziło to w nasze interesy, a także interesy państw nadbałtyckich będących członkami UE oraz znajdującej się poza nią Ukrainy.

Wskazując wytyczne do tworzenia unii energetycznej, Bruksela kładzie też nacisk na realizację celów klimatycznych. Chodzi m.in. o zmniejszanie udziału węgla w generowaniu energii i co za tym idzie, mniejszą emisję CO2, a także położenie nacisku na efektywność energetyczną. W praktyce będzie to przełożenie politycznych deklaracji z października ubiegłego roku na konkretne krajowe cele, również te dotyczące udziału odnawialnych źródeł w naszym miksie energetycznym.

Komisja na podstawie przedstawionych przez kraje długoterminowych strategii dokona podziału obowiązków. Nie uciekniemy więc przed partycypowaniem w wypełnieniu celów na rok 2030. W jakiej mierze okażemy się solidarni?

Na razie nic nie wskazuje na to, by ekipa obejmująca ster władzy miała inne niż poprzednia podejście do węgla czy odnawialnych źródeł w Polsce. Na pierwszy ogień nowy rząd musi jednak stworzyć kompleksową strategię dla sektora do 2050 r. Projekt po poprzedniej ekipie na pewno będzie modyfikowany.