Nadwyżka w niemieckim budżecie jest blisko dwa razy większa niż prognozowano jeszcze w listopadzie ubiegłego roku. Minister finansów Wolfgang Schaeuble mógł obwieścić, że pieniądze te zostaną przeznaczone na pokrycie dodatkowych kosztów mieszkaniowych i integracji uchodźców. Nie będzie też żadnych nowych długów.
Kiedy Niemcy są już czwarty rok na plusie, my chorujemy na chroniczny deficyt. Polskim politykom nie mieści się w głowach, że można żyć inaczej. Po nowelizacji ubiegłorocznego budżetu rząd PiS zaplanował go na poziomie 50 mld zł. W tym roku dziura, związana także z realizacją kosztownych obietnic wyborczych, ma wynieść już prawie 55 mld zł.
Kolejne rządy, i PiS, i PO, i wcześniej SLD czy AWS, sprawiają wrażenie, jakby nie zdawały sobie sprawy, że koniunktura gospodarcza może się nagle skończyć. A wtedy deficyt i dług gwałtownie wystrzelą i trzeba się zadłużać. Nikt nie myśli o tworzeniu poduszki na trudne czasy, czyli solidnej nadwyżki, jak to właśnie robią Niemcy. Czy jest dobrze, czy źle, manko w kasie być musi.
Spójrzmy szerzej, nie tylko na budżet, ale na całe finanse publiczne (m.in. razem z budżetami samorządów). Od wejścia do Unii mieliśmy tylko jeden rok, 2007, w czasie wielkiej światowej koniunktury, kiedy deficyt finansów publicznych spadł poniżej 3 proc. PKB (do 1,9 proc.). Ale i tak Polska miała wówczas ósmy co do wielkości deficyt w UE, a 12 krajów miało nadwyżki.
To ryzykowna polityka, gdy świat może znów stanąć w obliczu poważnych turbulencji. W końcu korzystny cykl koniunkturalny na świecie trwa już 5-6 lat, kryzysy są coraz częstsze, więc pojawienie się kolejnego byłoby naturalne. Nie wiadomo też, co się wydarzy w Chinach, których gospodarka mocno spowalnia, a giełdy są świadkami dawno nie notowanych spadków cen akcji. To Chiny mogą być zapalnikiem kolejnego światowego kryzysu, choć rosnące kłopoty gospodarcze mają też takie kraje jak Rosja, czy niedawny pieszczoch inwestorów Brazylia, której agencja Standard & Poor obniżyła rating do poziomu śmieciowego. Ale nic to. W końcu nasza chata z kraja.