Reklama
Rozwiń

Polska zyska na wolnym handlu

Umowa między UE i Kanadą byłaby korzystna dla wszystkich – twierdzi kanadyjski negocjator Steve Verheul.

Aktualizacja: 13.01.2016 22:01 Publikacja: 13.01.2016 21:00

Polska zyska na wolnym handlu

Foto: materiały prasowe

Rz: Minął ponad rok, od kiedy zakończyły się negocjacje między Kanadą a UE w sprawie porozumienia handlowego, znanego jako kompleksowa umowa gospodarczo-handlowa (CETA). Kiedy zacznie ono obowiązywać?

Steve Verheul: Ostatni etap negocjacji zakończył się w sierpniu ub.r., a liderzy obu stron zaaprobowali porozumienie miesiąc później. Od tego czasu tekst weryfikują prawnicy, aby sprawdzić, czy odzwierciedla on intencje negocjatorów. Ten etap prac nad CETA trwa nieco dłużej, niż zakładaliśmy, ale dobiega końca. Wkrótce rozpocznie się proces tłumaczenia umowy na wszystkie języki UE, który powinien zająć około trzech–czterech miesięcy. Wtedy będzie mogła ruszyć procedura ratyfikacji. Najpierw umowa trafi do Rady UE, potem do Parlamentu Europejskiego, a na końcu do legislatur krajów członkowskich.

Gdy kształt umowy został uzgodniony, uchodziła ona za wzorzec porozumienia handlowego między UE a USA (tzw. TTIP). Tymczasem to negocjacje w sprawie tego drugiego, rozpoczęte w 2013 r., zwróciły uwagę opinii publicznej na zapisany w obu umowach mechanizm rozstrzygania sporów między firmami a rządami, tzw. ISDS. Wielu europosłów domaga się zmiany tych postanowień. Czy Kanada jest gotowa na renegocjację CETA?

Nie sądzimy, aby renegocjacja umowy była potrzebna. Chcielibyśmy tego uniknąć. Zdajemy sobie jednak sprawę z debaty nad ISDS, która toczy się w Europie. Jesteśmy gotowi na dialog w tej sprawie, w tym pewne zmiany w tekście CETA, pod warunkiem, że nie spowoduje to dużych opóźnień w procesie ratyfikacji.

Klauzula ISDS jest stosowana w umowach handlowych od 50 lat. Dlaczego nagle zaczęła budzić kontrowersje?

Jest to dla mnie sporym zaskoczeniem. Na świecie obowiązuje obecnie około 4 tys. bilateralnych umów, w których znajduje się klauzula ISDS. Kraje UE są stroną około 1400 takich porozumień. Kilka głośnych przypadków, gdy firmy skorzystały z tych zapisów, aby domagać się odszkodowania od europejskich rządów, zwróciło na nie uwagę opinii publicznej. Niektórym organizacjom pozarządowym oraz partiom politycznym w Europie nie podoba się, że firmy mają możliwość podważania zmian polityki gospodarczej rządów. Ale wiele z tych obaw jest wynikiem niezrozumienia ISDS i fałszywych informacji na ten temat. Niektórzy wykorzystują zaś te wątpliwości, aby uzasadnić swoją wrogość wobec międzynarodowych porozumień handlowych w ogóle.

Krytycy ISDS wskazują, że te klauzule mogą wiązać ręce rządom w dziedzinie polityki gospodarczej. Czy system arbitrażu, uzgodniony w CETA, rzeczywiście może mieć takie konsekwencje?

System rozstrzygania sporów między inwestorami a rządami zawarty w umowie między UE a Kanadą jest najnowocześniejszym spośród tych, które obowiązują dziś na świecie. Zapewnia wysoki standard ochrony inwestorów bez naruszania prawa rządów do działania w interesie publicznym. Zapisy ISDS w CETA nie ograniczają władzom Kanady ani UE możliwości kształtowania prawa i regulacji w takich obszarach, jak środowisko, kultura, bezpieczeństwo żywnościowe, ochrona zdrowia itp. Nie zmuszają rządów do wypłaty odszkodowań zagranicznym firmom tylko dlatego, że jakaś zmiana przepisów zmniejszyła ich zyski. Nie dają też trybunałom arbitrażowym możliwości wpływania na prawo, regulacje i politykę gospodarczą stron umowy. System rozstrzygania sporów w CETA jest przejrzysty, zarówno jeśli chodzi o przedkładane trybunałom arbitrażowym dowody, jak i rozprawy. Umożliwia np. organizacjom pożytku publicznego uczestnictwo w postępowaniach.

W TTIP zamiast ISDS ma się znaleźć alternatywny mechanizm arbitrażowy, określany jako system sądów inwestycyjnych (ICS). Część europejskich polityków chciałaby, aby tak samo było w CETA. Czym te rozwiązania miałyby się różnić?

Trzeba podkreślić, że wpisanie do TTIP mechanizmu ICS to tylko propozycja KE, nic więcej. USA stosują zupełnie inne mechanizm rozstrzygania sporów, który ostatnio został zapisany w TPP (Porozumienie Transpacyficzne – red.). Zanim negocjacje w sprawie TTIP się zakończą, UE i USA będą musiały znaleźć mechanizm arbitrażowy odpowiadający obu stronom.

Między klauzulą ISDS zapisaną w CETA a propozycją KE też istnieją spore różnice. Na niektóre zmiany Kanada może przystać. Ale ICS przewiduje m.in. utworzenie stałego trybunału arbitrażowego, z pełnoetatowymi sędziami, w miejsce czasowych trybunałów powoływanych na mocy obecnych zapisów CETA. Obawiamy się, że mechanizm ICS jest przez to bardziej skomplikowany i droższy. Nie daje też gwarancji, że w danej sprawie będzie rozstrzygał najbardziej kompetentny skład sędziowski.

Zarówno Kanada, jak i UE, uchodzą za stabilne jurysdykcje, z dobrze zdefiniowanymi i chronionymi prawami własności. Czy istniejące przepisy nie dają inwestorom wystarczającej ochrony? Po co dodatkowe zapisy w CETA?

Kanada i UE mają rozwinięte systemy sądownicze i wiele sporów między inwestorami a rządami może być rozstrzyganych przez istniejące instytucje. Nie dotyczy to jednak sporów, których źródłem są postanowienia umowy międzynarodowej. Potrzebne są instytucje nie związane z żadną ze stron sporu. Jednak prawdopodobieństwo, że klauzule arbitrażowe zawarte w CETA będą często wykorzystywane, rzeczywiście jest znikome.

Czyli kwestia ISDS nie ma w tym przypadku fundamentalnego znaczenia, ale stanowi wygodny punkt zaczepienia dla krytyków CETA?

Mam wrażenie, że część organizacji krytykujących CETA jest przeciwna liberalizacji handlu w każdej formie, a eksponowanie kontrowersji związanych z ISDS daje sposobność, aby tę umowę blokować.

Udział Kanady w polskim imporcie i eksporcie jest obecnie znikomy, mniejszy, niż średnio dla całej UE. Przedstawiciele poprzedniego polskiego rządu pytani o to, jak Polska może na CETA skorzystać, mówili, że wzrosnąć może np. eksport płodów rolnych i żywności przetworzonej. Ale handel towarami tych kategorii będzie nadal podlegał pewnym ograniczeniom.

Jeśli chodzi o żywność przetworzoną, to nie. Cła zostaną zniesione prawie całkowicie i niemal natychmiast po ratyfikacji CETA. Będą obowiązywały nadal w przypadku wołowiny, wieprzowiny, produktów mlecznych i kukurydzy. Zwróciłbym jednak uwagę na to, że CETA ułatwi handel nie tylko towarami, ale też usługami. To właśnie eksport usług do Kanady wydaje się mieć w Polsce spory potencjał. Dodatkowo warto pamiętać, że Polska zyska na tym porozumieniu także pośrednio, jako eksporter komponentów do produktów, np. niemieckich.

Większe ograniczenie dla handlu międzynarodowego, niż cła, stanowią dziś bariery pozataryfowe. CETA zmniejszy także te bariery?

Wbrew pozorom, cła też bywają wciąż poważnym utrudnieniem. Są takie produkty, których import z Polski do Kanady jest obłożony 15-proc. cłem. Z dniem, gdy CETA wejdzie w życie, takie cła znikną. Ale wiele pozataryfowych barier też zostanie usuniętych. Najważniejsze jest według mnie to, że unijny eksporter, który chce sprzedawać coś w Kanadzie, będzie mógł uzyskać uprawniający do tego certyfikat w rodzimym urzędzie certyfikacyjnym, zamiast wysyłać swój produkt do Kanady, aby tam przeszedł weryfikacje. To będzie dla eksporterów duże uproszczenie i źródło oszczędności.

Koncepcja TTIP pojawiła się, zanim zakończyły się negocjacje w sprawie CETA. Dlaczego nie połączono tych rokowań, skoro USA i Kanada są członkami tej samej strefy wolnego handlu (NAFTA)?

Ten pomysł był rozważany. Szczególnie Meksyk był zainteresowany tym, żeby zawrzeć porozumienie handlowe na linii UE–NAFTA. Ale Stany Zjednoczone wolały prowadzić negocjacje z UE samodzielnie.

My zresztą też, choćby dlatego, że gdy pojawił się projekt TTIP, negocjacje w sprawie CETA były już mocno zaawansowane. Poza tym podejrzewaliśmy, że nasze porozumienie z Unią Europejską będzie bardziej ambitne niż TTIP, choćby dlatego, że Kanada rzadziej niż USA jest w Europie postrzegana jako rywal. Przykładowo, CETA otworzyłaby nasz rynek zamówień publicznych dla europejskich firm. Takiego dostępu do przetargów w Kanadzie nie miałyby wówczas nawet firmy ze Stanów Zjednoczonych.

Przedstawiciele poprzedniego polskiego rządu pytani o to, jak Polska może na CETA skorzystać, mówili, że wzrosnąć może np. eksport płodów rolnych i żywności przetworzonej. Ale handel towarami tych kategorii będzie nadal podlegał pewnym ograniczeniom.

Jeśli chodzi o żywność przetworzoną, to nie. Cła zostaną zniesione prawie całkowicie i niemal natychmiast po ratyfikacji CETA. Będą obowiązywały nadal w przypadku wołowiny, wieprzowiny, produktów mlecznych i kukurydzy. Zwróciłbym jednak uwagę na to, że CETA ułatwi handel nie tylko towarami, ale też usługami. To właśnie eksport usług do Kanady wydaje się mieć w Polsce spory potencjał. Dodatkowo warto pamiętać, że Polska zyska na tym porozumieniu także pośrednio, jako eksporter komponentów do produktów, np. niemieckich.

Koncepcja TTIP pojawiła się, zanim zakończyły się negocjacje w sprawie CETA. Dlaczego nie połączono tych rokowań, skoro USA i Kanada są członkami tej samej strefy wolnego handlu (NAFTA)?

Ten pomysł był rozważany. Szczególnie Meksyk był zainteresowany tym, żeby zawrzeć porozumienie handlowe na linii UE–NAFTA. Ale Stany Zjednoczone wolały prowadzić negocjacje z UE samodzielnie.

My zresztą też, choćby dlatego, że gdy pojawił się projekt TTIP, negocjacje w sprawie CETA były już mocno zaawansowane. Poza tym podejrzewaliśmy, że nasze porozumienie z Unią Europejską będzie bardziej ambitne niż TTIP, choćby dlatego, że Kanada rzadziej niż USA jest w Europie postrzegana jako rywal. Przykładowo, CETA otworzyłaby nasz rynek zamówień publicznych dla europejskich firm. Takiego dostępu do przetargów w Kanadzie nie miałyby wówczas nawet firmy ze Stanów Zjednoczonych.

CV

Steve Verheul od 2009 r. jest głównym negocjatorem Kanady ds. umowy handlowej między UE a Kanadą (CETA). Przez dwie dekady pracował w AAFC, rządowej agendzie odpowiadającej za regulacje dotyczące rolnictwa i żywności.

Rz: Minął ponad rok, od kiedy zakończyły się negocjacje między Kanadą a UE w sprawie porozumienia handlowego, znanego jako kompleksowa umowa gospodarczo-handlowa (CETA). Kiedy zacznie ono obowiązywać?

Steve Verheul: Ostatni etap negocjacji zakończył się w sierpniu ub.r., a liderzy obu stron zaaprobowali porozumienie miesiąc później. Od tego czasu tekst weryfikują prawnicy, aby sprawdzić, czy odzwierciedla on intencje negocjatorów. Ten etap prac nad CETA trwa nieco dłużej, niż zakładaliśmy, ale dobiega końca. Wkrótce rozpocznie się proces tłumaczenia umowy na wszystkie języki UE, który powinien zająć około trzech–czterech miesięcy. Wtedy będzie mogła ruszyć procedura ratyfikacji. Najpierw umowa trafi do Rady UE, potem do Parlamentu Europejskiego, a na końcu do legislatur krajów członkowskich.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Unia Europejska a Chiny: pomiędzy współpracą, konkurencją i rywalizacją
Opinie Ekonomiczne
Eksperci: hutnictwo stali jest wyjątkiem od piastowskiej doktryny premiera Tuska
Opinie Ekonomiczne
Joanna Pandera: „Jezioro damy tu”, czyli energetyka w rekonstrukcji
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Big tech ma narodowość i twarz Donalda Trumpa
Opinie Ekonomiczne
Deklaracja Ateńska: chcemy latać więcej, ale ciszej i czyściej