Karol Madoń: Zielony Ład zaorze polskie rolnictwo?

Berlin, Bruksela, Madryt, Paryż, Rzym, Warszawa. Co łączy te stolice? Rolnicy. W ostatnich tygodniach Europę zalewa fala rolniczych protestów związana z unijną polityką klimatyczną i celami postawionymi w Zielonym Ładzie (Green Deal).

Publikacja: 06.03.2024 03:00

Zielony Ład zaorze polskie rolnictwo?

Zielony Ład zaorze polskie rolnictwo?

Foto: AFP

Protesty rolników zwykle mają bardzo podobne podstawy, niezależnie od tego, w którym europejskim kraju się odbywają. Zbyt niskie ceny płodów rolnych oferowane rolnikom, koncerny żywnościowe wykorzystujące dominującą pozycję wobec małych dostawców, wzrastające koszty, np. przez wysokie ceny paliw, unijna biurokracja i tani import z innych krajów to problemy, o których można usłyszeć od Paryża po Warszawę. Do tego dochodzą nowe cele związane z polityką klimatyczną: zmniejszenie emisyjności produkcji czy ograniczenia związane z wykorzystaniem nawozów. Polscy rolnicy dodatkowo protestują przeciwko napływowi tanich płodów rolnych z Ukrainy.

Nie ma wątpliwości co do tego, że rolnictwo i produkcja żywności jest sektorem strategicznym. Prowadzona od lat unijna Wspólna Polityka Rolna jest tego przejawem. Wybuch wojny w Ukrainie pokazał na przykładzie paliw kopalnych, jak niezbędne surowce mogą być przedmiotem nacisku politycznego.

Dlatego samowystarczalność Europy w zakresie produkcji artykułów spożywczych wydaje się jak najbardziej pożądana. Natomiast ciągle powinniśmy rozmawiać o tym, jak rolnictwo powinno wyglądać – o jego wydajności, ekologiczności i ogólnym kształcie polityki rolnej. Chociaż dotąd nie zakomunikowano, jak dokładnie będzie wyglądać implementacja założeń Zielonego Ładu w praktyce, to obecna fala protestów jest dobrym pretekstem, żeby przyjrzeć się polskiemu rolnictwu.

opracowanie własne na podstawie danych Eurostatu

Poziom rozwoju gospodarczego, rolnictwo i zatrudnienie

W 2022 r. w polskim rolnictwie pracowało prawie 1,4 mln osób (czerwony słupek na wykresie). W żadnym innym kraju Unii Europejskiej ta liczba nie była tak wysoka. W Rumuni i Włoszech, czyli w kolejnych krajach o największej liczbie zatrudnionych w rolnictwie, to tylko ok. 870 tys.

Przy czym polskie PKB per capita jest wyższe niż rumuńskie, a kraj o niższym poziomie rozwoju nie jest najlepszym punktem odniesienia. We Włoszech mieszka z kolei niemal 60 mln ludzi, ponad 20 mln więcej niż w Polsce. Co więcej, zatrudnieni w rolnictwie stanowili w 2022 r. 8.2 proc. ogółu zatrudnionych w Polsce. Tylko w dwóch krajach UE ten wskaźnik był wyższy: w Grecji (12,2 proc.) i wspomnianej już Rumunii (11,2 proc.).

Dla porównania we Włoszech to 3,8 proc., a w Niemczech tylko 1,2 proc. Nawet w porównaniu z krajami regionu poziom zatrudnienia w polskim rolnictwie jest wysoki – tylko 2,5 proc. Słowaków i 2,7 proc. Czechów pracuje w rolnictwie. Zestawienie podstawowych danych sugeruje, że udział rolnictwa w polskim zatrudnieniu jest nieadekwatnie wysoki, biorąc pod uwagę poziom rozwoju gospodarczego.

Wydajność polskiego rolnictwa

Niestety, wysoki poziom zatrudnienia nie idzie w parze z produktywnością. W 2022 r. wartość dodana przypadająca na jedną osobę zatrudnioną w rolnictwie była wyższa jedynie od tej w Rumuni i niemal czterokrotnie niższa od średniej unijnej.

Niska produktywność per capita wynika z kilku czynników. Po pierwsze, już wspomniany wysoki poziom zatrudnienia. Im więcej osób zatrudnionych przy danym poziomie produkcji, tym niższa produktywność.

Po drugie, w polskim rolnictwie dominują małe gospodarstwa rodzinne, które stanowią około 98 proc. wszystkich gospodarstw rolnych. Wyższy odsetek takich gospodarstw występuje tylko w Grecji i Rumunii. Liczba gospodarstw rolnych w Polsce również należy do najwyższych w Unii Europejskiej (drugie miejsce po Rumunii).

Co więcej, na przytłaczającej liczbie gospodarstw pracują wyłącznie członkowie rodziny lub stanowią oni przynajmniej połowę zatrudnionych pracowników.

Po trzecie, w Polsce dominują gospodarstwa o niskim areale – 25 proc. upraw rolnych stanowią areały gospodarstw mniejszych niż 10 ha. Tylko w kilku krajach Unii ten odsetek jest wyższy. W małych gospodarstwach nie można korzystać z efektów skali, a koszty stałe są porównywalne. Na przykład bez względu na to, czy gospodarstwo ma 5 czy 25 ha, do uprawy potrzebny jest ciągnik rolniczy.

Mały areał to również mniejsze plony i przychody. A przy niskich przychodach i zyskach trudno o inwestycje i dalszy rozwój. I tak koło się zamyka.

Zielony ład, różowa przyszłość?

Biorąc pod uwagę wysoki poziom zatrudnienia w rolnictwie i niską produktywność polskich gospodarstw, nowe cele klimatyczne stawiane przed rolnictwem w Zielonym Ładzie nie powinny być odbierane jak zagrożenie, ale zostać potraktowane jako szansa dla polskiego rolnictwa.

Zielony Ład powinien stać się punktem wyjścia dla poruszenia kwestii tego, jak powinno wyglądać polskie rolnictwo w przyszłości. Rolnicy boją się, że Zielony Ład nie pomoże rozwiązać ich dotychczasowych problemów, a dołoży nowych, związanych z wyśrubowanymi normami klimatycznymi. Dlatego należy jasno zakomunikować, jakie cele chcemy postawić przed polskim rolnictwem, i opracować strategię działania. Środki z Krajowego Planu Odbudowy i Zielonego Ładu i tak zostaną przyznane, ale trzeba je jeszcze mądrze spożytkować.

W idealnym świecie opracowano by długofalową strategię działania (dłuższą niż kadencja jednego rządu), która realizowałaby wcześniej postawione cele. Ze względu na to, że polskie rolnictwo jest rozdrobnione i zróżnicowane na wielu poziomach, strategia dla niego powinna być kompleksowa i obejmować szeroką pulę zagadnień.

Czy praca w rolnictwie jest aż tak atrakcyjna?

Przede wszystki, trzeba się zastanowić, z czego wynika tak duża liczba pracowników w polskim rolnictwie. Dlaczego w sytuacji, w której inne sektory płacą relatywnie więcej, rolnictwo wciąż zatrudnia ponad 8 proc. wszystkich pracowników? Jaką alternatywę mają pracownicy rolnictwa? To zagadnienie z pewnością można rozbić na istniejące zachęty do pozostania w rolnictwie i na bariery wyjścia z rolnictwa. Po stronie zachęt należy umieścić preferencyjne warunki opłacania ubezpieczeń społecznych.

Składki w KRUS są zwykle niższe niż w ZUS. Taka sytuacja może skłaniać niektórych pracowników rolnictwa do niepodejmowania pracy poza tym sektorem, zwłaszcza że większość pracowników w polskich gospodarstwach to członkowie rodziny. Ubezpieczenie w KRUS daje analogiczne przywileje jak w ubezpieczenie w ZUS – ubezpieczenie emerytalno-rentowe, wypadkowe, chorobowe, macierzyńskie i zdrowotne. Przy niższym poziomie składki, w przypadku braku atrakcyjnych opcji na lokalnym rynku pracy, opłaca się „bycie rolnikiem”, nawet jeśli samo gospodarstwo tego nie wymaga. W tym sensie samo istnienie odrębnego systemu ubezpieczeń społecznych dla rolników wpływa negatywnie na rynek pracy przez stwarzanie zachęt do pozostawania w rolnictwie.

Dlatego sens istnienia odrębnego systemu tylko dla rolników powinien zostać przemyślany. Nawet zupełnie abstrahując od tego, że preferencyjne warunki w systemach ubezpieczeń społecznych zwykle nie są dobrym rozwiązaniem. Za przykład niech posłuży fakt, że pokrycie zobowiązań KRUS ze składek członkowskich oscyluje w okolicach 10 proc., a subwencja budżetowa w 2022 r. wyniosła ok. 19 mld zł.

Traktorem do pracy…

Po stronie barier można wymienić dwa czynniki. Po pierwsze, wykluczenie transportowe. Rolnictwo siłą rzeczy znajduje się na obszarach wiejskich i mniej zurbanizowanych, a miejsca pracy, zwłaszcza te w usługach, koncentrują się zwykle w lokalnych ośrodkach miejskich, miastach powiatowych czy wojewódzkich. GUS podaje, że między 2014 a 2020 r. ubyło ok. 300 tys. połączeń komunikacji autobusowej. Jest to spadek o ok. 40 proc. Do wielu miejscowości w Polsce nie dociera żadna forma transportu publicznego – ani autobus, ani pociąg.

Jeżeli ktoś nie posiada prawa jazdy lub nie stać go na zakup i utrzymanie własnego samochodu, to wykluczenie transportowe może okazać się barierą nie do pokonania. Co prawda niektóre ugrupowania polityczne obecnej koalicji rządzącej wymieniały walkę z tym rodzajem wykluczenia w swoich postulatach wyborczych, ale na ten moment nie zaprezentowano żadnych rozwiązań.

Rolnik murarzem?

Po drugie, niedopasowanie posiadanych umiejętności do aktualnych potrzeb rynku pracy. Chociaż inne branże w Polsce potrzebują pracowników, to często jest to zapotrzebowanie na konkretne zawody, np. kierowców, operatorów maszyn czy robotników budowlanych.

Inwestycja w nowe umiejętności wymaga zarówno czasu, jak i pieniędzy. Jeżeli osoby zatrudnione w rolnictwie mają zmienić sektor zatrudnienia, a posiadane kwalifikacje i umiejętności są faktyczną barierą, to potrzebna jest celowa polityka, która to ułatwi zainteresowanym pracownikom. Infrastruktura do tego rodzaju usług już istnieje, przecież powiatowe urzędy pracy organizują szkolenia i staże dla osób bezrobotnych.

Polska gospodarka dobrze prosperuje i wciąż potrzebuje nowych pracowników. Popyt na pracę został częściowo zaspokojony przez napływ uchodźców i imigrantów z Ukrainy. Natomiast zasób imigrantów ze Wschodu jest również ograniczony i już obserwujemy niższe poziomy migracji. Trendy demograficzne jednoznacznie wskazują, że liczba osób w wieku produkcyjnym w Polsce będzie spadać. Dodatkowi pracownicy z rolnictwa na pewno byliby pożądani na polskim rynku pracy.

Większy znaczy lepszy

Następnie strategia dla polskiego rolnictwa powinna zaadresować kwestię rozdrobnienia gospodarstw rolnych. Konkurencyjność współczesnego rolnictwa wynika przede wszystkim z wykorzystania nowoczesnych maszyn rolniczych, zastosowania nowoczesnych technologii oraz wykorzystania efektów skali.

Mniejsze gospodarstwa nie mogą konkurować z tymi dużymi pod względem wydajności i efektywności. Park maszynowy czy odpowiednie nawożenie wymagają odpowiednich inwestycji, a bodźcem do tychże jest odpowiednia rentowność. Osiągnięcie odpowiedniej rentowności zwykle wymaga więcej niż posiadania kilkunastu hektarów ziemi uprawnej. Tymczasem polskie rolnictwo należy do najbardziej rozdrobnionych w Unii.

Oczywiście, w Polsce istnieją duże i średnie gospodarstwa, które są wydajne i produkują żywność doskonałej jakości. Natomiast polskie rolnictwo, przez splot różnych okoliczności, takich jak wykluczenie transportowe czy preferencyjny system ubezpieczeń społecznych, w pewnym sensie ukrywa poziom bezrobocia. Przecież o wiele wygodniej jest niskim kosztem (niska składka) być zarejestrowanym jako pracownik gospodarstwa rolnego, niż co miesiąc pojawiać się w urzędzie pracy. Nie bez powodu poziom zatrudnienia w rolnictwie rośnie wraz z każdym spowolnieniem gospodarczym.

Szansa czy zagrożenie?

Z tych powodów Zielony Ład nie powinien być postrzegany jako zagrożenie, ale jako szansa do dyskusji nad tym, jak powinno wyglądać polskie rolnictwo w przyszłości. Dzięki odpowiednio nakreślonej strategii korzyści będą wykraczać daleko poza ten sektor. Samo rolnictwo powinno zwiększyć swoją produktywność, a przez to i zyski. Inne sektory mogą zyskać dodatkowych, i tak już potrzebnych pracowników. Dotychczasowi pracownicy rozdrobnionego rolnictwa powinni doświadczyć wzrostu jakości życia, bo inne sektory przeciętnie płacą więcej. Natomiast jeżeli jakakolwiek reforma czy strategia ma zyskać poparcie społeczne, musi oferować coś w zamian grupom, których dotyczy.

Karol Madoń – analityk Instytutu Badań Strukturalnych i doktorant SGH. Absolwent międzynarodowego kierunku Models and Methods of Quantitative Economics (QEM) koordynowanego przez Université Paris 1 w Paryżu oraz ekonomii w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Zajmuje się oceną efektywności aktywnych polityk rynku pracy, luką płacową oraz wpływem robotyzacji na poziom zatrudnienia

Protesty rolników zwykle mają bardzo podobne podstawy, niezależnie od tego, w którym europejskim kraju się odbywają. Zbyt niskie ceny płodów rolnych oferowane rolnikom, koncerny żywnościowe wykorzystujące dominującą pozycję wobec małych dostawców, wzrastające koszty, np. przez wysokie ceny paliw, unijna biurokracja i tani import z innych krajów to problemy, o których można usłyszeć od Paryża po Warszawę. Do tego dochodzą nowe cele związane z polityką klimatyczną: zmniejszenie emisyjności produkcji czy ograniczenia związane z wykorzystaniem nawozów. Polscy rolnicy dodatkowo protestują przeciwko napływowi tanich płodów rolnych z Ukrainy.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację