Protesty rolników zwykle mają bardzo podobne podstawy, niezależnie od tego, w którym europejskim kraju się odbywają. Zbyt niskie ceny płodów rolnych oferowane rolnikom, koncerny żywnościowe wykorzystujące dominującą pozycję wobec małych dostawców, wzrastające koszty, np. przez wysokie ceny paliw, unijna biurokracja i tani import z innych krajów to problemy, o których można usłyszeć od Paryża po Warszawę. Do tego dochodzą nowe cele związane z polityką klimatyczną: zmniejszenie emisyjności produkcji czy ograniczenia związane z wykorzystaniem nawozów. Polscy rolnicy dodatkowo protestują przeciwko napływowi tanich płodów rolnych z Ukrainy.
Nie ma wątpliwości co do tego, że rolnictwo i produkcja żywności jest sektorem strategicznym. Prowadzona od lat unijna Wspólna Polityka Rolna jest tego przejawem. Wybuch wojny w Ukrainie pokazał na przykładzie paliw kopalnych, jak niezbędne surowce mogą być przedmiotem nacisku politycznego.
Dlatego samowystarczalność Europy w zakresie produkcji artykułów spożywczych wydaje się jak najbardziej pożądana. Natomiast ciągle powinniśmy rozmawiać o tym, jak rolnictwo powinno wyglądać – o jego wydajności, ekologiczności i ogólnym kształcie polityki rolnej. Chociaż dotąd nie zakomunikowano, jak dokładnie będzie wyglądać implementacja założeń Zielonego Ładu w praktyce, to obecna fala protestów jest dobrym pretekstem, żeby przyjrzeć się polskiemu rolnictwu.
Poziom rozwoju gospodarczego, rolnictwo i zatrudnienie
W 2022 r. w polskim rolnictwie pracowało prawie 1,4 mln osób (czerwony słupek na wykresie). W żadnym innym kraju Unii Europejskiej ta liczba nie była tak wysoka. W Rumuni i Włoszech, czyli w kolejnych krajach o największej liczbie zatrudnionych w rolnictwie, to tylko ok. 870 tys.