Aktualizacja: 07.02.2016 21:00 Publikacja: 07.02.2016 21:00
Piotr Aleksandrowicz
Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała
Internet umożliwia telepracę mnie i mojej żonie. Ponieważ jednak mam sublokatora w płucach, któregoś dnia oddalę się na niebieskie połoniny.
Właśnie przeczytałem tekst w „Polityce" opisujący plany ministra rolnictwa. Wynika z niego, że władza ludowa, po opuszczeniu przeze mnie padołu łez, odbierze żonie całą ziemię powyżej 1 hektara, ponieważ niewątpliwie nie jesteśmy rolnikami, choć mamy dziewięć kur i koguta (w „Polityce" Joanna Solska pisze o konfiskacie ziemi w przypadku córki jako spadkobierczyni, ale nie wydaje się, by była to istotna różnica). Czyli – jeśli dobrze zrozumiałem plany ministra – szykuje się naruszenie praw własności na wielką skalę. Jeżeli konfiskata pojawi się przy każdej próbie sprzedaży gospodarstwa, takich przypadków będą setki. W tym tygodniu Mateusz Morawiecki ma ogłosić, jak reklamuje Jarosław Gowin, „najbardziej wszechstronny plan gospodarczy od czasu planu Hausnera". Mnie interesuje, czy rząd PiS rzeczywiście zamierza iść w ślady poprzedników i również odbierać prywatny majątek, w tym przypadku ziemię zamiast obligacji.
GUS opublikował właśnie dane na temat stanu polskiej gospodarki w II kwartale. I nie są to wcale dane bardzo optymistyczne, choć na pierwszy rzut oka mogą się takie wydawać.
Raty kredytów wyższe nawet o połowę? Choć prawdopodobieństwo takiego scenariusza nie jest dziś wysokie, nie jest on jednak niemożliwy.
Homo oeconomicus zaczął być prezentowany jako „bezduszna" i „agresywna" maszyna do kalkulowania kosztów i korzyści, działająca wedle zasady, że ekonomiczny cel, czyli maksymalizacja własnych korzyści, uświęca środki.
Nikt od 20 lat tak bardzo nie nakręcił wzrostu cen w Polsce, jak pandemia pod rękę z lekceważącą inflację Radą Polityki Pieniężnej.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Analiza skutków rządów 50 populistycznych liderów, w różnych okresach i krajach, wykazała, że ich ambitne plany kończą się nieodmiennie trwałym spowolnieniem wzrostu.
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Współcześnie SLAPP przybierają coraz bardziej agresywne, a jednocześnie zawoalowane formy. Tym większe znacznie ma więc właściwe zakresowo wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie.
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas