W ostatnim tygodniu prawdziwą furorę zrobił umieszczony w serwisie YouTube spot reklamowy NBP dotyczący ogłoszonego przez prezesa końca inflacji. W spocie raźny staruszek wchodzi do osiedlowego sklepu i kupuje mąkę, masło i cukier. Jakaż radość ogarnia naszego sympatycznego pana, gdy widzi, że sprzedawczyni nie tylko wydaje mu resztę z banknotu dwudziestozłotowego, ale w dodatku wydaje więcej niż kiedyś! Uszczęśliwiony staruszek zawiadamia nas, że ceny już nie rosną, ale wręcz spadają. Aby jednak nie zwątpił w tę radosną niespodziankę i nie uznał, że to za piękne, by było prawdziwe, włącza się tu lektor i zapewnia go, że tak, ma rację! Oczy go nie mylą, ceny w Polsce rzeczywiście już nie rosną, ale nawet spadają, i to mimo „negatywnych wpływów z zagranicy” (która chyba uparła się, by staruszkowi dołożyć, a winą za to kłamliwie obciążyć rząd i NBP). A żeby już rozwiać wszelkie wątpliwości, jak deus ex machina pojawia się przed oczami szczęśliwego starszego pana prezes NBP i uroczyście ogłasza, że „skończyliśmy z inflacją”. Hurra!
Filmik zachwyca poziomem artystycznym (widać, że zrobili go mistrzowie reklamy), ale wzbudza drobne kontrowersje. Krytykanci twierdzą, że sezonowe spadki cen żywności występują co roku i nie mają wiele wspólnego z polityką NBP, ale raczej z pozostającą w gestii Pana Boga pogodą (latem owoce są tańsze niż zimą). Dlatego w ekonomii w zasadzie nie posługujemy się wskaźnikami zmian cen wobec poprzedniego miesiąca, lecz zmianami w skali 12 miesięcy (porównanie cen z tych samych miesięcy kolejnych lat eliminuje efekt zmian sezonowych).
No i wychodzi na to, że staruszek jednak trochę się myli: masło jest rzeczywiście tańsze niż przed rokiem, ale mąka i cukier – droższe. Gdyby porównywać z cenami sprzed dwóch lat, byłoby gorzej: masło droższe o 20 proc., mąka o 45 proc., a cukier o 105 proc. Co gorsza, jeśli staruszek nie odżywia się wyłącznie masłem, ale np. kupuje też pieczywo, zapłaci za nie o 11 proc. więcej niż przed rokiem. A jeśli, nie daj Boże, zechce usmażyć na tym maśle jajecznicę, to za jajka zapłaci o 20 proc. drożej.
Mam jednak wrażenie, że cała krytyka opiera się na błędnej interpretacji filmiku. Twórcom nie chodziło o wychwalanie polityki NBP. To po prostu filmik humorystyczny, poświęcony problemom starości, która niestety wszystkich nas kiedyś czeka.
O co więc chodzi w filmiku? Mamy do czynienia z pogodnym żartem na temat słabnącej u starszych ludzi pamięci. Wprawdzie staruszek pozostaje w pełni sił i zdrowia dzięki obniżonemu wiekowi emerytalnemu, ale pamięć już nie ta, na co wpływ może mieć nadmierna konsumpcja masła i cukru. Wysłany na zakupy pamięta o maśle, mące i cukrze, lecz zapomina kupić pieczywo, jajka, wędlinę, mleko, herbatę i kawę (wzrost cen 11–20 proc.). Ale żona nakrzyczy na niego po powrocie do domu!