Witold M. Orłowski: Recepta Nikodema Dyzmy

Przez ostatnie kilka dni Polska żyła sprawą zamknięcia granic dla ukraińskiej żywności. Cała ta mętna historia nieodparcie przywodzi na myśl pewną znaną przedwojenną powieść i oparty na niej równie znany serial telewizyjny.

Publikacja: 20.04.2023 03:00

Witold M. Orłowski: Recepta Nikodema Dyzmy

Foto: Adobe Stock

Przecie to klęska dla rolnictwa – powtórzył Kunicki – ceny zboża lecą na łeb, na szyję.

Rzeczywiście, unijna zgoda na bezcłowy import zboża z Ukrainy i zachęta do jego tranzytu przez polskie porty (skoro z powodu rosyjskiej blokady nie można go było wywieźć z Odessy) dały niezamierzony efekt. Zamiast ładować zboże na statki i ekspediować za morze, banda oszustów zaczęła masowo sprzedawać je w kraju. Nic zresztą dziwnego, skoro naszym urzędnikom nie przyszło do głowy, że trzeba kontrolować, czy opuszcza teren Polski.

Powiadam, że jest źle i poprawy nie ma co oczekiwać. Nie ma – powiadam – żadnych środków na zaradzenie złemu. A Nikodem na to: Jest środek.

No właśnie. Skoro wymyślenie sposobów kontroli przekraczało zdolności intelektualne rządu, trzeba było sięgnąć po inne środki. Jak tu zadowolić rozgniewanych rolników? Zamiast kontrolować tranzyt, należy w ogóle zamknąć granice dla ukraińskiej żywności. Szokując zarówno Ukraińców, jak i resztę świata przyzwyczajoną do tego, że Polska raczej sąsiadowi pomaga, a nie blokuje mu możliwości eksportu. Ryzykując dalszym wzrostem cen żywności w polskich sklepach. I oczywiście łamiąc unijne prawo, bo decyzje w zakresie polityki handlowej są decyzjami wspólnymi, a nie krajowymi.

Nie, bynajmniej! – ochłonął Dyzma. – Trzeba znać języki obce dla literatury i dla zagranicy, a mówić z cudzoziemcami jedynie po polsku.

…albo inaczej, słowami nowego ministra rolnictwa: „interes naszych rolników i zdrowie Polaków są ważniejsze niż jakieś tam małe zapisy Unii Europejskiej”. Warto byłoby, żeby przed wygłoszeniem tej śmiałej tezy spróbował porozmawiać ze swoimi mądrymi doradcami (a takich niewątpliwie ma). Być może wyjaśniliby mu, że dzięki „małym zapisom Unii Europejskiej”, zwanym wspólną polityką rolną, przeciętny polski rolnik uzyskuje około połowy swoich dochodów w formie dopłat bezpośrednich, a dostępowi do europejskiego rynku polska gospodarka zawdzięczała ponad połowę wzrostu PKB w ciągu minionych 20 lat.

Rozchodzi się tylko o pieniądze. Nie ma pieniędzy… Nie trzeba pieniędzy, powiada on, to niepoważna przeszkoda. Państwo może wypuścić obligacje. Obligacje zbożowe.

Bo każdy pożar da się ugasić rzeką pieniędzy, które rząd pożyczy w naszym imieniu, emitując kolejne obligacje. Zamiast zmusić do pracy swoich urzędników, zamiast zdobyć się na wysiłek namysłu nad tym, jakie mogą być konsekwencje podejmowanych decyzji, łatwiej zwiększyć o kolejne miliardy dług publiczny. A jeśli tuż przed żniwami okaże się, że silosy są nadal zapchane ukraińską pszenicą, której rząd nie zdołał sprzedać za granicę (co planował też robić Bank Zbożowy prezesa Dyzmy)? Wtedy wyda się kolejne miliardy na skup zboża, realizowany pod warunkiem, że każdy rolnik sam będzie je u siebie magazynował (co zresztą również zasugerował Nikodemowi Dyźmie ziemianin Kunicki).

Będzie je trzymał, aż sobie zgnije do jesieni na świeżym powietrzu. A wtedy zrobi się protokół zniszczenia – jak słyszeliśmy w innym znanym polskim filmie. Ale to już będzie po wyborach.

Przecie to klęska dla rolnictwa – powtórzył Kunicki – ceny zboża lecą na łeb, na szyję.

Rzeczywiście, unijna zgoda na bezcłowy import zboża z Ukrainy i zachęta do jego tranzytu przez polskie porty (skoro z powodu rosyjskiej blokady nie można go było wywieźć z Odessy) dały niezamierzony efekt. Zamiast ładować zboże na statki i ekspediować za morze, banda oszustów zaczęła masowo sprzedawać je w kraju. Nic zresztą dziwnego, skoro naszym urzędnikom nie przyszło do głowy, że trzeba kontrolować, czy opuszcza teren Polski.

Pozostało 82% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację