Henryka Bochniarz: Potrzebujemy nowej polityki gospodarczej

Zamiast strategii na najbliższe lata słyszymy kłótnie o listy, obietnice jeszcze większego rozdawnictwa i widzimy przekupywanie wyborców dodatkowymi świadczeniami.

Publikacja: 15.03.2023 03:00

Henryka Bochniarz: Potrzebujemy nowej polityki gospodarczej

Foto: Adobe Stock

Niepewność i nieprzewidywalność to słowa klucze do świata, w którym żyjemy od rozpoczęcia pandemii Covid-19. Już wydawało się, że wracamy do normalności (cokolwiek to znaczy), gdy Rosja rozpoczęła agresję na Ukrainę. W konsekwencji kryzys energetyczny, surowcowy, handlowy, gwałtowny wzrost wydatków obronnych i inflacja znowu zdemolowały życie w naszej globalnej wiosce. Jednak zbudowały też ogromną solidarność UE i przekonanie, że tylko razem możemy sprostać starym i nowym wyzwaniom, chociaż w ostatnich tygodniach nasila się transatlantycka kłótnia o dotacje. USA wprowadzają rozwiązania chroniące ich rynek, co UE przyjmuje ze zdziwieniem i niepokojem.

Jeśli dodać do tego kryzys klimatyczny, katastrofy środowiskowe i nierozwiązane wcześniej konflikty polityczne, miliony uchodźców i migrantów na wszystkich kontynentach, szukających szansy lepszego życia lub przeżycia, trudno uwierzyć, że są gdzieś jeszcze jakieś oazy szczęśliwości, gdzie wszystkie te zdarzenia nie zostały nawet zauważone.

Tych kilka lat od rozpoczęcia pandemii, przy całej nieprzewidywalności i zmienności, wyraźnie pokazało wzrost udziału państwa w gospodarce oraz narastający protekcjonizm. W atmosferze zagrożenia życia całkowicie zrozumiałe i oczekiwane przez społeczeństwa było wkroczenie do wielu sfer życia państwa i jego instytucji, a także organizacji międzynarodowych, w tym Rady i Komisji Europejskiej.

Po szoku wywołanym Covid-19 wprowadzono liczne regulacje i procedury, których celem było ograniczenie zasięgu pandemii i jej negatywnych skutków. Przy czym, co ważne, okazały się one skuteczne i efektywne dopiero wtedy, gdy zostały skoordynowane, co wymagało rezygnacji poszczególnych państw z własnych kompetencji. Wydawało się, że wraz z wygasaniem pandemii rola państwa i jego instytucji będzie ograniczona, gdy nagle rozpoczęła się wojna w Ukrainie spowodowana agresją Rosji. Zwiększona rola państwa i jego instytucji, która wydawała się przejściowa, staje się powoli normą.

Więcej rynku czy więcej państwa

Już przed pandemią rosnące nierówności społeczne, kryzys klimatyczny i wiele negatywnych zdarzeń powodowały, że eksperci wielu dziedzin i politycy wskazywali kraje, w których rola państwa była istotna, a które odnosiły znaczne sukcesy gospodarcze, np. Chiny, ale – co trzeba podkreślić – najczęściej też nie miały wiele wspólnego z demokracją, wolnym rynkiem czy postępem społecznym. Najbardziej wyrazistą reprezentantką tych opinii była chyba Mariana Mazzucato, której książka „The Entrepreneurial State” stała się jednym z ekonomicznych bestsellerów i miała, a pewnie ma, swoich gorących zwolenników również w Polsce.

Jest oczywiste, że światowy porządek instytucjonalny, zbudowany po II wojnie światowej, ulegał ciągłej ewolucji, ale, przyglądając się analizom i prognozom, które będą w najbliższych latach określały nowy globalny porządek, musimy mieć własną odpowiedź na pytanie, jak Polska może znaleźć swoje miejsce na tej nowej mapie gospodarczej i politycznej. Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i jako szósta gospodarka UE powinniśmy uczestniczyć w debacie, która toczy się obecnie nie tylko po obu stronach Atlantyku, ale też i w innych odległych stolicach, gdzie świadomość wpływu polityki Unii Europejskiej (m.in. Recovery Plan, Next Generation EU, Chips Act) i USA (określanej przez Inflation Reduction Act Program, czyli IRA, Chips Act, New Industrial Deal) na nowe relacje handlowe i polityczne jest znacznie większa niż w Polsce. Przy czym – i to jest kluczowe w zrozumieniu zmian – obecne i przyszłe ingerencje USA czy Unii Europejskiej nie oznaczają nacjonalizacji gospodarki i tworzenia narodowych koncernów czy państwowej monopolizacji kluczowych sektorów, jak to się dzieje w Polsce, lecz skoncentrowaną pomoc dla prywatnych firm, by mogły sprostać nowym wyzwaniom. Chociaż nie brak wzajemnych zarzutów o rozpętanie nowej fali protekcjonizmu.

Nieustające przepychanki z KPO, a właściwie opór rządzących wobec konieczności przywrócenia w Polsce praworządności i poszanowania konstytucji, oraz przedwyborcze gry przysłoniły znaczenie decyzji podejmowanych przez Waszyngton i Brukselę, które naśladowane są przez kolejne państwa. Jeśli jednak, co istotne, dojdzie w końcu do uruchomienia Krajowego Planu Odbudowy, musi być on zrewidowany, bo zmieniły się realia, a część projektów nie zmieści się w terminach.

ONZ informuje, że w 100 krajach członkowskich wzrósł udział państwa w gospodarce i nasiliły się tendencje protekcjonistyczne. Amerykanie twierdzą, że IRA jest odpowiedzią na działania Unii związane z Zielonym Ładem. Przedstawiciele KE twierdzą natomiast, że propozycje zawarte w IRA spowodują bardzo negatywne skutki dla europejskiego przemysłu i handlu. Jedno jest pewne: państwowe protekcjonizmy i dezintegracja światowego handlu mogą, według różnych szacunków, kosztować długoterminowo od 6 do 12 proc. GDP (WTO 2022).

Zmiana reguł konkurencyjności

Jest faktem, że niektóre elementy IRA mogą spowodować przenoszenie inwestycji do USA, przede wszystkim w tych sektorach, w których oferowane są ulgi podatkowe (ok. 30 mld dol.) dla firm produkujących panele solarne, wiatraki, baterie czy dla producentów samochodów elektrycznych (ok. 10 mld dol.). Firmy europejskie, które rozważają inwestycje w USA, zwracają uwagę na zniechęcającą do korzystania z ulg biurokrację przy wykorzystywaniu unijnych programów pomocowych. Pomoc publiczna dla firm w USA jest skierowana do firm prywatnych i jest dużo łatwiejsza do uzyskania.

UE ma sporo do nadrobienia, jeśli chodzi o produkcję mikroprocesorów. Praktycznie tylko jedna fabryka w Irlandii produkuje najbardziej zaawansowane mikroczipy. Przemysłem, w którym następują radykalne zmiany spowodowane wprowadzeniem ograniczeń związanych ze zmniejszaniem emisji gazów cieplarnianych, jest przemysł motoryzacyjny, bardzo istotny m.in. dla polskiej gospodarki. Dopłaty do elektryków, zwolnienia z akcyzy i podatku VAT, inne ulgi podatkowe powodują istotne zmiany w strukturze produkcji samochodów.

Porównując kwoty, jakie poszczególne kraje Unii Europejskiej zamierzają przeznaczyć na subsydiowanie przedsięwzięć związanych z bezpieczeństwem energetycznym, zmianami klimatu oraz uniezależnieniem się od Chin i Rosji, zwraca uwagę ogromne zróżnicowanie poziomu wsparcia. Niemcy wiodą prym, przeznaczając na te programy 356 mld euro, Francja – około 162 mld euro, Hiszpania i Polska – po około 10 mld euro.

Można się obawiać, że jedna z podstawowych reguł jednolitego rynku będzie podważona, bo możliwości poszczególnych krajów wspierania produkcji i badań pomocą publiczną będą bardzo zróżnicowane.

Potrzeba nowej strategii

Jeżeli Polska ma tego nowego rozdania nie przegrać, musi zacząć aktywnie grać w drużynie UE. Nie pamiętam, czyje to było hasło wyborcze, ale jest ono teraz wyjątkowo aktualne – „Silna Polska w silnej Unii Europejskiej”. To może dać Polsce szansę wykorzystania potencjału intelektualnego, gospodarczego i politycznego (nasze wsparcie dla Ukrainy bardzo wzmocniło polityczną pozycję Polski).

Przy rosnącym protekcjonizmie, odchodzeniu od zasad wolnego handlu i powrocie do zwiększonej roli państwa w pojedynkę nie damy rady, niezależnie od tego, jak patriotyczne hasła będziemy głosić. Dlatego tak ważne jest, żeby główne partie, także opozycyjne, przedstawiały swoje pomysły na strategię gospodarczą Polski w najbliższych latach.

Dobrze byłoby wiedzieć, jak widzą przyszłą rolę państwa w kształtowaniu polityki gospodarczej, jakie powinny być główne elementy systemu podatkowego, co z wejściem Polski do strefy euro, co z dialogiem społecznym i praworządnością, jakie widzą szanse w zielonej i cyfrowej transformacji, jak zmienić system edukacji, by był kompatybilny z obecnymi wyzwaniami technologicznymi, społecznymi, demograficznymi, zmianami na rynku pracy, jak naprawić system ochrony zdrowia i opieki społecznej, jak ochronić gospodarkę i firmy przed złymi regulacjami i ingerencją polityczną itd.

Przekupywanie wyborców

Zamiast tego słyszymy kłótnie o listy, obietnice jeszcze większego rozdawnictwa pieniędzy publicznych, czyli pieniędzy podatników, widzimy przekupywanie potencjalnych wyborców dodatkowymi świadczeniami i obietnicami bez pokrycia. To doprawdy dramatycznie zła prognoza. Partie polityczne tkwią w jakimś klinczu i chocholim tańcu, jakby szły po władzę dla samej władzy, a nie po to, by sprostać tak trudnym obecnym wyzwaniom i przedstawić na nie obywatelom konkretne, dobre odpowiedzi. Tkwią bezradnie w swoich bańkach, a rzeczywistość skrzeczy i potrzebuje kompleksowych programów już teraz, a nie po wyborach.

Środowiska gospodarcze są gotowe do rozmowy na te ważne tematy. Chcielibyśmy świadomie podejmować decyzje wyborcze, niezależnie od tego, ile list wyborczych ostatecznie będzie. Czasu nie ma. Nie marnujmy go na przepychanki, bo do reszty zdemobilizujemy elektoraty i znowu znaczna część, szczególnie młodych, wyborców nie pójdzie na wybory, bo uzna, że i tak nie ma na nic wpływu.

Dr Henryka Bochniarz jest przewodniczącą Rady Głównej Konfederacji Lewiatan

Niepewność i nieprzewidywalność to słowa klucze do świata, w którym żyjemy od rozpoczęcia pandemii Covid-19. Już wydawało się, że wracamy do normalności (cokolwiek to znaczy), gdy Rosja rozpoczęła agresję na Ukrainę. W konsekwencji kryzys energetyczny, surowcowy, handlowy, gwałtowny wzrost wydatków obronnych i inflacja znowu zdemolowały życie w naszej globalnej wiosce. Jednak zbudowały też ogromną solidarność UE i przekonanie, że tylko razem możemy sprostać starym i nowym wyzwaniom, chociaż w ostatnich tygodniach nasila się transatlantycka kłótnia o dotacje. USA wprowadzają rozwiązania chroniące ich rynek, co UE przyjmuje ze zdziwieniem i niepokojem.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację