Yes, yes, yes – mogli zakrzyknąć – idąc w ślady premiera Kazimierza Marcinkiewicza – szefowie Polskiej Izby Handlu, którzy przez kilka miesięcy walczyli, by podwyższyć limit powierzchni sklepów obowiązkowo objętych systemem kaucyjnym określonym w założeniach na 100 mkw. Robili to skutecznie, skoro wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba, odpowiedzialny za ustawę, podwyższył ten limit dwukrotnie, do 200 mkw. Ugiął się więc pod handlową presją, choć nie do końca, bo postulat PIH sięgał 500 mkw. Małe sklepy mogą na razie (bo prace nad ustawą wciąż trwają) odetchnąć. Wprawdzie będą pobierać kaucję za napoje w opakowaniach objętych systemem, ale nie będą musiały zawracać sobie głowy zbieraniem opakowań i zwracaniem tej opłaty, którą ktoś mógłby nawet potraktować jako dodatkowy kapitał obrotowy.

Cytowane przez „Rz” dane rynkowe dowodzą, że to sklepy do 300 mkw. powierzchni odpowiadają za prawie połowę sprzedaży napojów bezalkoholowych, których opakowania trafią do systemu kaucyjnego. Za dwa lata, gdy system zacznie działać, może się okazać, że spora część tych obrotów im odpłynie. A wraz z nią także przychody ze sprzedaży innych produktów kupowanych wraz z napojami.

Czytaj więcej

Blisko połowa napojów bez kaucji

Współczuję mieszkańcom małych miejscowości, gdzie sklepów powyżej 200 mkw. jest niewiele. Wielu z nich może znaleźć się na kaucyjnej pustyni. Przy wysokich kosztach paliwa średnio będą się opłacać wyprawy do supermarketu. Zapłacą więc za napoje więcej albo wrócą do kompotów. Pozostali, zwłaszcza ci pracujący w większych miastach, częściej zrobią zakupy tam, gdzie przy okazji będą mogli odebrać kaucję. Sukces PIH może więc być gwoździem do trumny małych sklepów, którym i tak coraz trudniej rywalizować z sieciami. Bo sieci, nawet te z niewielkimi placówkami, raczej do systemu wejdą. Dobrowolnie – bo rozumieją, że klient bywa marudny, ale czasem trzeba mu oddać jakieś pieniądze, np. z kaucji, bo bez niego nie da się zarobić.

Blisko połowa napojów bez kaucji >A17