Po tegorocznym wiosennym spotkaniu MFW w Waszyngtonie trudno pozostać optymistą co do stanu i perspektyw światowej gospodarki. Z nielicznymi, choć istotnymi wyjątkami, jak np. obawy o załamanie na rynkach wschodzących w wyniku podwyżek stóp procentowych przez Fed, liczba czynników globalnego ryzyka nie spadła, a niepewność wciąż towarzyszy podmiotom gospodarczym i inwestorom na rynkach finansowych.
Lepsze nastroje wobec segmentu EM nie są wynikiem poprawy ich fundamentów makroekonomicznych. Inwestorzy wracają na rynki Ameryki Łacińskiej, prowadząc do silnej aprecjacji lokalnych walut (w marcu indeks JP Morgan FX EM wzrósł o 5,5 proc., co było najwyższym wzrostem od czasu ustanowienia indeksu w 2010 r.; zwyżki rubla czy reala brazylijskiego wobec dolara były dwucyfrowe), ponieważ działają tu trzy czynniki zewnętrzne określane mianem 3C.
3C to: China, commodities, central banks. Obawy o niekontrolowane załamanie wzrostu w Chinach praktycznie znikły po interwencjach na rzecz podtrzymania popytu podjętych przez władze. Ceny surowców zaczęły się odbijać od dna. Banki centralne dały gwarancję prowadzenia polityki ultraniskich stóp procentowych jeszcze przez długi okres. Aktywa w krajach EM z wybitnie niskimi cenami (jak choćby spółki giełdowe z obszarów energii czy górnictwa), z dyskontem sięgającym 40 proc., zachęcają kapitał do podejmowania value investment strategy, dla której zabezpieczeniem jest ekspansywna polityka monetarna i zakreślona na kilka lat powściągliwość w podnoszeniu ceny pieniądza ze strony głównych banków centralnych.
Dziś nikt już nie oczekuje szybkiej i zdecydowanej normalizacji polityki pieniężnej w krajach G4, choć przecież jeszcze zimą ubiegłego roku, po podwyżce stóp w Stanach, taka normalizacja wydawała się wielu obserwatorom już w zasięgu wzroku. Obecnie zaś znacząco poszerza się obszar dotknięty w wyniku działań banków centralnych skutkami ujemnych stóp procentowych.
Niepewność sprzyja za to powstawaniu teorii spiskowych. Po ostatnim spotkaniu G20 w Szanghaju szeroko rozeszła się plotka o zawarciu nieformalnego układu stabilizującego kursy walutowe. Fed miał być tak gołębi na marcowym posiedzeniu, żeby zepchnąć w dół dolara, co zdjęło z kolei presję na odpływ kapitału z Chin, wsparło ceny ropy i surowców, a prezes Draghi w szeroko kolportowanej wypowiedzi ogłosił zamknięcie etapu obniżek stóp w strefie euro (było to później prostowane przez innych członków Rady Gubernatorów EBC), co spowodowało aprecjację euro.