Wyścig o pluszaki odbywa się w polskich domach regularnie i z różną intensywnością. Jedni wolą Minionki z Carrefoura, inni Wilczki, a jeszcze inni idą w kolekcje Gangu Biedronki. Co roku jesienią największa sieć rzuca do sklepów maskotki, które można otrzymywać za zebrane punkty. Kupić też, ale nie o to chodzi, bo kluczowe jest właśnie zbieranie punktów. W akcję włączają się nawet szkoły zbierające punkty, aby przekazać maskotki dzieciom w szpitalach.

Przy tej okazji niektórych czasami ponoszą emocje, bo zdarzały się przypadki kradzieży naklejek czy wyzwisk kierowanych w stronę – rzekomo nieuczciwych – kupujących maskotki, którzy „oszukują”, zamiast pieczołowicie ciułać punkty i wymieniać je na darmowe zabawki.

Czytaj więcej

Ikea wycofuje słynne pluszowe rekiny. Miliony klientów na całym świecie protestują

Poziom emocji pokazuje, jak efektywnym narzędziem są promocje, zwłaszcza połączone z otrzymaniem czegoś niby za darmo. Oczywiście najpierw w sklepie trzeba sporo wydać, ale skoro tak czy owak zakupy robimy, to przy okazji miło jest coś dostać. I w ten sposób sklep przywiązuje klienta do siebie, choć w Polsce i tak idzie to opornie. Lojalność konsumencka jest na niskim poziomie, statystycznie robimy zakupy w kilku sieciach i wystarczy, że inna zaproponuje coś ciekawszego albo atrakcyjniejszą ofertę, to bez wahania zmieniamy sklep.

W efekcie sieci są pod ciągłą presją i wciąż muszą się ścigać z konkurencją. Stąd za cel obrały młodych. Ich uwagę łatwo przyciągnąć kolorową zabawką, którą po prostu trzeba mieć – w szkole mają je w końcu wszyscy. W tej sytuacji rodzic staje pod ścianą i zazwyczaj ulega sile tych argumentów. To się oczywiście może momentalnie zmienić, mody wśród dzieci pojawiają się i znikają. A zabawka, o którą dziecko wypłakiwało oczy, po tygodniu czy dwóch ląduje w worze z rzeczami niepotrzebnymi do oddania. Bo w międzyczasie pojawił się inny cel. I tak od gangu do gangu.