Niepopularna prawda

Jak długo w OFE są jeszcze jakieś pieniądze, tak długo będą one wywoływać emocje.

Aktualizacja: 06.07.2016 20:37 Publikacja: 06.07.2016 19:22

Niepopularna prawda

Foto: Fotorzepa/Radek Pasterski

Miliardy, które można wydać na różne sposoby. Nic dziwnego, że kłótnia wybuchła kolejny raz. I kolejny raz padają znane od lat, mocno zużyte argumenty. Ze strony krytyków ten, że OFE to „największy przekręt transformacji" i mechanizm, na którym wszyscy emeryci tracą (a zarabiają prywatne firmy). Ze strony zwolenników, że OFE to prywatne oszczędności, które rząd chce skonfiskować i użyć do własnych celów.

Sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Pieniądze z OFE trudno znacjonalizować, bo zawsze były pod pełną kontrolą państwa, a ich rola jako „prywatnych oszczędności" była zawsze iluzoryczna. I zawsze trzeba było się liczyć z tym, że zgodnie z wolą polityków mogą być w każdym momencie wykorzystane w inny sposób, niż do tej pory deklarowano.

Krytycy OFE mają nieco racji: nadmierne opłaty pobierane przez firmy zarządzające w pierwszych latach ich istnienia były niewątpliwie błędem. Jednocześnie jednak OFE pełnią dobrą rolę edukacyjną, pokazując ludziom sens systemu emerytalnego: dziś odkładamy część dochodu, po to by na starość mieć z tego dochód. A inwestowanie choć części tych pieniędzy w gospodarkę to oczywiście lepszy pomysł niż finansowanie całości emerytur z bieżących dochodów ZUS. Słowem, działalność OFE nie zasługuje ani na bezkrytyczne pochwały, ani na bezkompromisową krytykę.

Istota problemu jest inna. Pytanie nie brzmi, czy warto część składek inwestować w gospodarkę. Pytanie powinno brzmieć: w jaki sposób to robić, aby przynosiły emerytom korzyść? OFE robiły to w sposób najprostszy i najwygodniejszy dla siebie samych, kupując akcje na giełdzie. W ten sposób inwestowały je w rozwój prywatnych firm, co brzmi nieźle. Ale jednocześnie giełda nie zawsze zachowuje się w sposób racjonalny, nie zawsze prawidłowo wycenia wartość firm, podlega silnym wahaniom, jest podatna na zmiany nastrojów i na kaprysy polityków.

Obecnie rząd proponuje coś innego: inwestowanie tych samych pieniędzy w wielkie programy gospodarcze realizowane przez państwo. To rzeczywiście zmniejsza ryzyko związane z giełdowym falowaniem nastrojów. Ale też tworzy inne ryzyko, związane z pytaniem, czy państwowe fundusze będą umiały dobrze zainwestować pieniądze emerytów, czy też, przyciskane przez polityków, wrzucą je w przedsięwzięcia ważne dla zdobywania głosów wyborczych, ale wiodące do katastrofy finansowej.

Tak czy owak, nie zmienia to najbardziej niepopularnej prawdy. Czy będą OFE czy też nie, pieniędzy na emerytury jest zbyt mało, bo Polacy zbyt mało oszczędzają. A przelewanie zbyt szczupłych zasobów z jednego naczynia w drugie bynajmniej ich nie zwiększa.

Witold M. Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, prof. Politechniki Warszawskiej

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację