Po co aktualizacja
Punktem wyjścia Planu była totalna krytyka przebiegu i skutków procesu transformacji polskiej gospodarki. Także w najnowszym dokumencie autorzy piszą: „Strategia określa nowy model rozwoju – suwerenną wizję strategiczną, zasady, cele i priorytety rozwoju kraju w wymiarze gospodarczym, społecznym i przestrzennym w perspektywie roku 2020 i 2030". W tym kontekście trudno jednak zrozumieć, jak Strategia może równocześnie stanowić aktualizację średniookresowej strategii rozwoju kraju (tj. „Strategii rozwoju kraju 2020", przyjętej uchwałą Rady Ministrów 25 września 2012 r.). Czegoś tu nie rozumiem. Albo rząd chce przestawić gospodarkę na nowe tory, gdyż dotychczasowy sposób gospodarowania i jego efekty są niezadowalające, albo też chce tę politykę kontynuować, w związku z czym aktualizuje dotychczasową strategię. Jeżeli polska transformacja doprowadziła gospodarkę do ruiny, to dotychczasowy model rozwoju trzeba szybko i radykalnie zmienić. Problem w tym, że rządząca partia – a jej główny strateg gospodarczy w szczególności – ma poważne problemy z przedstawieniem diagnozy rzeczywistego stanu gospodarki.
Jest destabilizacja czy równowaga
W trakcie słynnego audytu rządów PO–PSL wicepremier Morawiecki mówił, że błędem dotychczasowej polityki było m.in. przyjęcie, że gospodarka samoczynnie wraca do stanu równowagi. W tym samym wystąpieniu ostro skrytykował także wysokie deficyty budżetowe i nadmierny wzrost zadłużenia kraju, które doprowadziły do destabilizacji, z której gospodarka samoczynnie nie jest się zdolna wydostać. Mając to na uwadze, ze zdumieniem dowiadujemy się, że: „Odporność polskiej gospodarki na szoki zewnętrzne (ewentualny Brexit) to pochodna jej fundamentów. Dziś pozycja Polski w tym zakresie jest odmienna niż przed kryzysem finansowym 2008. Polska gospodarka jest w zupełnie innym stanie równowagi zewnętrznej i wewnętrznej niż w 2008 r. i kolejnych latach kryzysu. Wówczas deficyt na rachunku obrotów bieżących wynosił 6–7 proc. PKB, obecnie został niemal zniwelowany. Polska odnotowuje mniejszy deficyt budżetowy, większe rezerwy walutowe i ich korzystniejszą relację w stosunku do krótkoterminowego zadłużenia zagranicznego. Polska jest dziś o wiele bardziej stabilnym krajem. Potwierdza to pozycja polskiej waluty oraz obligacji skarbowych, które pozostają relatywnie stabilne. Stabilne fundamenty polskiej gospodarki stanowią podstawę do umiarkowanie optymistycznych prognoz" – czytamy w Strategii.
W kontekście tego, co mogliśmy przeczytać i usłyszeć dotychczas, przytoczony fragment czyta się z niedowierzaniem. Polska gospodarka w ostatnim ćwierćwieczu była najlepiej zrównoważona wśród gospodarek krajów przechodzących transformację, czego dziś rządzący na ogół nie dostrzegali. Przyznanie expressis verbis, że równowaga gospodarki po 2008 roku poprawiła się, stoi w jawnej sprzeczności z tym, co mówił wicepremier Morawiecki, oraz z tym, co do znudzenia powtarzali i czasami nadal powtarzają politycy rządzącej partii.
Czy zatem zdaniem wicepremiera Morawieckiego polska gospodarka w latach 2005–2007, a więc wtedy, gdy u władzy był PiS, była zdestabilizowana i dopiero rządy PO–PSL doprowadziły ją do właściwego stanu? Trzeba także pamiętać, że rządy te przypadają na okres najgłębszego po drugiej wojnie światowej globalnego kryzysu, podczas gdy rządy PiS przypadły na lata prosperity! Takiej samokrytyki obecnie rządzących, jak zresztą każdych innych, nigdy bym się nie spodziewał.
Przemysł został zniszczony czy nie
Latami słyszeliśmy o zniszczeniu polskiego przemysłu, o potrzebie reindustrializacji, która ma być jednym z najważniejszych celów Strategii, tymczasem można w niej znaleźć następujące stwierdzenie: „Polski przemysł ma zdywersyfikowaną branżową strukturę wartości dodanej, co sprawia, że jest on, jako gałąź gospodarki, relatywnie odporny na szoki zewnętrzne. Celem polityki gospodarczej powinno być podtrzymywanie konkurencyjności najbardziej znaczących branż krajowego przemysłu, takich jak spożywcza, chemiczna, metalowa, samochodowa czy meblarska". No to jak w końcu jest z tym przemysłem? Został zniszczony czy wręcz przeciwnie – trzyma się całkiem nieźle, jest dobrze zdywersyfikowany, odporny na szoki zewnętrzne, czyli mówiąc wprost – jest konkurencyjny i finansowo stabilny? Jeżeli tak, to może lepiej nie wprowadzajmy radykalnych zmian, bo możemy zniszczyć to, co dobrze funkcjonuje.
Ze zdziwieniem czytam inny fragment Strategii: „Proces konwergencji realnej gospodarki polskiej w odniesieniu do średniego poziomu rozwoju gospodarczego UE przebiegał szybciej niż w innych unijnych państwach Europy Środkowo-Wschodniej – w okresie 2004–2015 dystans pomiędzy Polską a UE28 mierzony PKB na mieszkańca w PPS (parytetem siły nabywczej – red.) zmalał o 20 pkt proc. Tempo konwergencji jednak słabnie, a towarzyszy temu wzrost nierówności w wymiarze społecznym, ekonomicznym i terytorialnym (wewnątrz kraju)".