Piotr Arak: Lepszy bank centralny własny niż cudzy

Wiele głosów krytycznych wobec RPP w ostatnich miesiącach mówiło, że reakcja na inflację była opóźniona, ale głosy te byłyby tylko wołaniem na puszczy, gdybyśmy musieli czekać na reakcję EBC.

Publikacja: 22.12.2021 21:00

Piotr Arak: Lepszy bank centralny własny niż cudzy

Foto: Bloomberg

Co roku powraca temat przyjęcia przez Polskę euro. Szczególnie w okresie podwyższonej inflacji widać w tym postulacie więcej zagrożeń niż szans. Bułgaria i Chorwacja już planują członkostwo, ale doświadczenie inflacji wywołanej przez pandemiczny kryzys sprawia, że nie warto nawet rozważać pozbawienia Polski własnej polityki monetarnej.

Rząd Bułgarii jeszcze za premiera Bojko Borysowa planował wejść do strefy euro 1 stycznia 2024 r. Od 2020 kraj jest w poczekalni strefy razem z Chorwacją. W ramach przygotowania do przyjęcia euro bułgarski lew i chorwacka kuna powinny przejść skutecznie udział w mechanizmie walutowym ERM II, zwanym potocznie wężem walutowym, co najmniej do lipca 2022 r.

Bułgaria już od 2018 r. starała się o wejścia do mechanizmu. Sofia kilkakrotnie przekładała termin, w którym chciałaby przyjąć euro, na razie rząd trzyma się daty 2024 r. W Chorwacji ma to być 2023.

W Polsce sensownej debaty o euro nie ma

Od wielu lat u nas w kraju nie ma już merytorycznej dyskusji o opłacalności wejścia do strefy euro i o problemach, jakie może stworzyć akcesja. Argumentem tym częściej przerzucają się politycy, ale warto zauważyć, że w połowie 2020 r. Polska była blisko spełnienia wymogów wejścia do strefy. Potwierdzało to sprawozdanie Komisji Europejskiej. Dotyczyło siedmiu państw członkowskich, które są prawnie zobowiązane do przyjęcia euro. Poza Polską to: Bułgaria, Czechy, Chorwacja, Węgry, Rumunia i Szwecja.

Warto pamiętać, że podsumowanie jest publikowane co dwa lata niezależnie od trwających procesów przystąpienia. Ocenia się w nim: stabilność cen, zdrowe finanse publiczne, stabilność kursu wymiany oraz konwergencję długoterminowych stóp procentowych. Oceniono też zgodność przepisów krajowych z regułami unii gospodarczej i walutowej. Polska spełniała na razie dwa: kryterium konwergencji długoterminowych stóp procentowych oraz kryterium dotyczące finansów publicznych.

Polska m.in. przez normalizację polityki monetarnej, czyli podnoszenie stóp procentowych, miała ostatnio rosnące rentowności obligacji. W połowie listopada rentowności dziesięcioletnich (o stosunkowo długiej zapadalności) obligacji rządu RP przekroczyły 3 proc. Na Litwie, będącej w strefie euro, to 0,5 proc., na Słowacji -0,15 proc., a w Grecji 1,3 proc. Bycie członkiem euro ma ten plus, że obniża koszt pożyczania pieniędzy na rynku, ale niesie za sobą ryzyka.

Według ostatniego raportu firmy doradczej Grant Thornton firmy w Polsce nie palą się do przyjmowania unijnej waluty. Wejścia naszego kraju do strefy euro życzyłoby sobie 38 proc. średnich i dużych firm – to drugi z najniższych wyników od 2010 r. Przeciwnikami euro jest 46 proc. ankietowanych. Grono zwolenników integracji walutowej z krajami europejskimi skurczyło się przez dekadę o ponad połowę – w 2010 r. opowiadało się za nią 85 proc. ankietowanych średnich i dużych firm. Przyczyn spadku jest wiele, począwszy od niedużej zmienności polskiego złotego wobec euro oraz większego realizmu co do konsekwencji integracji europejskiej, zwłaszcza po kryzysie zadłużenia w Grecji.

Zróżnicowanie strefy euro

W 2021 r., od kiedy projekcje inflacji rozmijają się z rzeczywistymi odczytami, znaczącą nie doszacowując jej wzrostu, a Polska notuje wskaźniki sięgające 8 proc. inflacji rok do roku, pojawia się argument, że dzięki członkostwu w strefie euro udałoby się ograniczyć inflację. Nic bardziej mylnego.

Kraje strefy euro faktycznie mają niższą stopę inflacji. W 2020 r. zharmonizowany wskaźnik cen konsumpcyjnych (HICP) wynosił 0,7 proc. w całej Unii, ale już w strefie euro zaledwie 0,3 proc. Kraje, które przyjęły wspólną walutę, przez lata zmagały się z problemem niskiej inflacji lub wręcz deflacji w niektórych latach po kryzysie 2011 r.

Dzisiaj jednak różnice inflacji w niektórych z nich się powiększają. Jeszcze w 2020 r., Słowacja miała inflację na poziomie 2 proc. średnio w ciągu roku, ale były kraje takie jak Grecja, które miały deflację na poziomie -1,3 proc., czy Niemcy z inflacją 0,4 proc. Wszystkie one były w jednym reżimie polityki monetarnej: miały jeden cel inflacji 2 proc. z możliwymi akceptowalnymi odchyleniami do góry i do dołu, ale stopy procentowe dla całej eurozony były takie same. EBC utrzymuje wszystkie stopy na niezmienionym poziomie od 2016 r. i główna stopa w strefie euro nadal wynosi 0 proc.

Problem w tym, że kraje strefy euro różnie doświadczają szoku zewnętrznego, jakim są wzrosty cen energii. Kraje konwergujące mają podwyższone stopy inflacji poprzez wzrost wynagrodzeń i czynniki wewnętrzne. Oznacza to, że występują różne odczyty inflacji w ramach jednego obszaru walutowego. W listopadzie wskaźnik inflacji w strefie euro wynosił 4,9 proc., podczas gdy w Polsce 7,4 proc., w Rumunii 6,7 proc., na Węgrzech 7,5 proc., a w Czechach 4,8 proc.

Czesi podnosili stopy procentowe już kilka razy w tym roku. Ostatni raz 22 grudnia. Przedtem podwyżki wprowadzano w listopadzie, sierpniu i czerwcu. Czesi zdecydowali się też podnieść stopy procentowe już na początku 2020 r., choć po wybuchu pandemii obniżyli je. Na Węgrzech stopy procentowe były w tym roku podwyższane już siedem razy. Pierwsza podwyżka miała miejsce w czerwcu (pierwsza od dziesięciu lat). Kolejno Węgrzy decydowali się na taki krok w lipcu, sierpniu, wrześniu, październiku, listopadzie i grudniu. Stopy procentowe były podnoszone również w Rumunii: w październiku i w listopadzie (podobnie jak w Polsce).

W strefie euro są jednak Litwa, na której wskaźnik inflacji osiągnął w listopadzie rekordowe 9,3 proc., Irlandia z 5,4 proc., Słowacja z 4,8 proc., ale także Hiszpania z 5,5 proc. Sąsiadująca z nią Portugalia ma inflację tylko 2,6 proc. Wszystkie te kraje przy tak różnych odczytach różnią się ze względu na wpływ kryzysu podażowego na ich gospodarki, a także wzrostu cen nośników energetycznych jak gaz i ropa.

Kraje Europy Środkowej, które obok tych przejściowych czynników mają też do czynienia z szybszym wzrostem płac, mogą dalej oddalać się od średniej w eurozonie i przez to od swojego celu inflacyjnego. Luźna polityka monetarna EBC może nie przystawać do sytuacji gospodarczej na Litwie, a rząd tego kraju będzie musiał zacieśniać politykę fiskalną z powodu polityki EBC, o ile inflacja nie spadnie.

Własne banki centralne wydają się kluczowe w sytuacjach kryzysowych. W Europie Środkowej rozpoczęły podnoszenie stóp, widząc rosnącą inflację (także w Polsce). Większość ekonomistów w naszym kraju od kilku miesięcy uważało, że trzeba podnosić stopy procentowe, ale EBC jeszcze nie rozpoczął nawet sygnalizowania zmiany polityki monetarnej i może przeczekać okres podwyższonej inflacji, bo w wielu krajach eurozony będzie ona przejściowa.

Co moglibyśmy zrobić w sytuacji takiej jak Litwa dziś, by ograniczyć inflację? Praktycznie nic poza środkami ograniczającymi skutki inflacji lub wprowadzając zacieśnienie fiskalne. Obecna podwyższona inflacja jest sytuacją, w której część Europejczyków może żałować, że nie ma własnego banku centralnego, bo lepszy bank własny, a nie cudzy. Wiele głosów krytycznych wobec RPP w ostatnich miesiącach mówiło, że reakcja na inflację była opóźniona, ale głosy te byłyby tylko wołaniem na puszczy, gdybyśmy musieli czekać na reakcję EBC.

Piotr Arak jest dyrektorem Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Opinie publikowane w „Rzeczpospolitej" są elementem debaty publicznej i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji.

Co roku powraca temat przyjęcia przez Polskę euro. Szczególnie w okresie podwyższonej inflacji widać w tym postulacie więcej zagrożeń niż szans. Bułgaria i Chorwacja już planują członkostwo, ale doświadczenie inflacji wywołanej przez pandemiczny kryzys sprawia, że nie warto nawet rozważać pozbawienia Polski własnej polityki monetarnej.

Rząd Bułgarii jeszcze za premiera Bojko Borysowa planował wejść do strefy euro 1 stycznia 2024 r. Od 2020 kraj jest w poczekalni strefy razem z Chorwacją. W ramach przygotowania do przyjęcia euro bułgarski lew i chorwacka kuna powinny przejść skutecznie udział w mechanizmie walutowym ERM II, zwanym potocznie wężem walutowym, co najmniej do lipca 2022 r.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację