Oberwało mi się za to strasznie od prezesa Związku Banków Polskich. Jak banki (czyli oczywiście Ojczyzna ukochana) są w niebezpieczeństwie, mówienie o kradzieży jest po prostu nieodpowiedzialnością, a może nawet trącić zdradą stanu!
Statystyczny obywatel nie ma się co martwić. Ukraść będzie można jedynie kwotę powyżej 100 mln euro, czyli na dziś – nieco ponad 430 mln zł. Rachunki opiewające na takie kwoty to raptem 1 proc. oszczędności Polaków. 99 proc. nie ma się więc czym przejmować! No, ale jak procedowana właśnie w Sejmie ustawa wejdzie w życie, to można się spodziewać, że ten 1 proc. nie zostawi swoich oszczędności na rachunkach bankowych. Bo skoro ktoś ma na rachunku powyżej 430 mln zł i jeszcze nie został aresztowany za ich kradzież, to można wnosić, że głupi nie jest. I wtedy może się okazać, że nie wystarczy pieniędzy na ratowanie banków (to znaczy Ojczyzny). Więc się szybciutko przegłosuje obniżenie tej kwoty – do poziomu, do jakiego będzie trzeba. W końcu racja stanu!
Żeby jednak nie było, że oto rząd pisowski szykuje razem z „banksterami" skok na naszą kasę. Tym razem rząd nie będzie się spierał z Unią Europejską – jak w sprawie reformy sądownictwa – tylko po cichutku się zgodzi na implementację unijnej dyrektywy BRRD (Bank Recovery and Resolution Directive), bo to ona nakazuje wprowadzenie takich regulacji w ustawodawstwach krajowych.
Z całą pewnością „totalna opozycja" tym razem nie będzie protestowała pod siedzibą Narodowego Banku Polskiego ze świeczkami, bo nad projektem ustawy o zmianie ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym razem z PiS w Sejmie w najlepsze pracuje. PO może się kłócić z PiS o to, czyj sympatyk będzie sędzią Sądu Najwyższego. Ale jeśli chodzi o okradanie obywateli z pieniędzy, koalicja PO–PiS działa cały czas. I ma za sobą specjalistów z „rynku finansowego", czyli od GetBacku. Jak się zdarzy jakiś kryzys, to banki zrobią sobie „cash back". Z naszych pieniędzy oczywiście. I dla naszego dobra oczywiście.
Ale spokojnie! Żadnego kryzysu nie będzie i ta cała ustawa jest procedowana bez rozgłosu tylko tak na „wszelki wypadek", który z pewnością się nie zdarzy! Nieprawdaż?