Jego kariera jest dowodem na to, że do wielkich pieniędzy może dojść każdy. Bo on doszedł do nie byle jakiego majątku – ponad 14 mld dol. A ukończył tylko szkołę podstawową.
Dziś Pinault nie zarządza już stworzoną przez siebie grupą Pinault-Printemps-Redoute – oficjalna nazwa PPR – ale nie wycofał się jeszcze na zasłużoną emeryturę. A ma czego doglądać, jest przecież głównym udziałowcem nie tylko PPR, ale też m.in. słynnego producenta walizek Samsonite, jeszcze bardziej znanego domu aukcyjnego Christie’s czy wspaniałej winnicy Chateau Latour.
Początki jego błyskotliwej kariery osnute są mgłą tajemnicy. Nie odziedziczył majątku, nie ukończył szkół, a 1963 r. zaczął przejmować znane marki i sieci detaliczne. Interes kręcił się na tyle dobrze, że w 1988 r. wprowadził swoją firmę na giełdę. Ale nadal kupował – w 1991 r. został np. właścicielem Conforamy. Grupa w obecnym kształcie powstała rok później, kiedy przejął 54 proc. akcji domu sprzedaży wysyłkowej La Redoute. Mocne wejście na rynek towarów luksusowych miał w 1999 r., kiedy to przejął kontrolny pakiet włoskiej marki Gucci – ubiegł w tym swego konkurenta LVMH.
Twierdzi, że majątku dorobił się dzięki umiejętności podejmowania kontrowersyjnych decyzji. Ku zaskoczeniu rynku wyrzucił z pracy w Guccim Toma Forda, głównego projektanta marki, który postawił ją na nogi po latach kryzysu.
Dziś Pinault korzysta z wypracowanego majątku, ma kilka domów, niedawno zapłacił 17 mln dol. za apartament w Londynie, dużo podróżuje, zwłaszcza własnym odrzutowcem. Jest też znanym kolekcjonerem sztuki – magazyn ArtReview’s w 2006 r. uznał go za najbardziej wpływową osobę na rynku sztuki nowoczesnej. Kupił od grupy Fiat wenecki Palazzo Grassi, by wystawić tam swoją kolekcję. W jego zbiorach są z jednej strony klasycy sztuki nowoczesnej, jak Picasso, Pollock Warhol, a drugiej awangardowi: Matthew Barney, Jeff Koons i Damien Hirst. Kolekcja warta jest miliardy euro.