[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/12/18/danuta-walewska-w-zgodzie-z-rozsadkiem/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Fabryka w Gliwicach uznawana za najlepszą w koncernie otrzyma większe zamówienia, będą nowe modele, wzrośnie zatrudnienie. Nie ma już mowy o politycznych decyzjach i targach, że kto da więcej pieniędzy, ten straci mniej miejsc pracy.

Wszystkie szczegóły cięć w Oplu i strategii firmy poznamy w styczniu. Tyle że już dziś szef Opla nie ukrywa swoich oczekiwań dotyczących pomocy publicznej od rządów krajów, w których koncern ma fabryki. Razem potrzebuje 3,3 mld euro. To ogromne pieniądze, a rząd niemiecki upokorzony przez General Motors tym razem jest nawet nie tylko mniej hojny, ale wręcz chytry. I to w sytuacji, kiedy nowe plany dla Opla zaakceptowali najbardziej waleczni niemieccy związkowcy.

W najgorszym więc wypadku, kiedy Niemcy odmówią jakiegokolwiek wsparcia, a kasę otworzą Hiszpanie i Brytyjczycy, Opel może się zwrócić z wnioskiem w pomoc finansową i do naszego Ministerstwa Gospodarki.

Polscy decydenci, którzy nad tą pomocą będą debatować, powinni jednak pamiętać, że już darowali Oplowi podatki, a na budowę fabryki GM wykorzystał miliony dolarów z programu offsetowego. Natomiast polska fabryka zostanie nagrodzona dodatkową produkcją, nie dlatego, że Opel liczy na pieniądze, a dlatego, że mu się to opłaca.